Wszyscy słyszeli o Andrzejkach… a kto słyszał o Katarzynkach? Katarzynki (przypadające na wigilię św. Katarzyny, czyli 24 listopada) były wieczorem wróżb kawalerskich.
Nie urządzano z tej okazji hucznych spotkań, młodzieńcy na własną rękę próbowali dowiedzieć się, jaka będzie ich przyszła żona. Wspierać ich w tym miała św. Katarzyna – patronka dziewcząt, narzeczonych i wzorowych żon. Wiele o przyszłej żonie mogły powiedzieć sny – śnić o białej kurze znaczyło poślubić pannę, o czarnej – wdowę, o kurze z kurczętami – wdowę z dziećmi. Sowa symbolizowała żonę mądrą, a siwy koń… stan starokawalerski. Aby zobaczyć swoją przyszłą żonę we śnie kawaler (a trzeba pamiętać, że św. Katarzyna wspierała tylko cnotliwych kawalerów) tuż przed snem powinien wytrzeć twarz w spódnicę lub pod poduszką ukryć „niewymowną” część panieńskiej garderoby – oczywiście cichaczem podwędzoną, najlepiej swojej wybrance – a nuż się przyśni i będzie można ruszać w konkury… Siła wyższa, św. Katarzyna przepowiedziała!
A co jeśli panna była już upatrzona, ale młodzieniec nie był pewien, czy jego zaloty zostaną przyjęte? W wigilię św. Katarzyny powinien wyciąć gałązkę wiśni i wstawić ją do wody. Jeśli do Bożego Narodzenia rozkwitła, wróżyło to powodzenie i przepowiadało ślub. Logistycznie najłatwiejszą wróżbą było schowanie pod poduszką kartek z imionami i rano wyciągnięcie tej jednej, przeznaczonej. Od tej wróżby wywodzi się przysłowie „Na świętej Katarzyny są pod poduszką dziewczyny”. Zwyczaj ten zaczął zanikać już z początkiem wieku XX.
Dziś o chłopięcej wersji wieczoru wróżb niemal nikt nie pamięta, a przyszłość – zarówno młodzieńcy, jak i dziewczęta – próbują odgadnąć w wieczór andrzejkowy… Ale o tym za kilka dni…