To historia jak filmu! Diana i Wojciech wpadli na niebanalny pomysł i kilka tygodni przed swoim ślubem na „Darze Pomorza” wrzucili do Morza Bałtyckiego butelkę z zaproszeniem na uroczystość. Nietypowe znalezisko wyłowiły dzieci, które tego lata wraz z rodzicami wypoczywały na plaży. Rodzina, zauroczona treścią listu, niedługo po tym, wróciła nad polskie morze, tym razem w charakterze weselnych gości!
Narzeczeni list z nietypową zawartością wrzucili w morską otchłań podczas majowego weekendu spędzanego na Półwyspie Helskim. To było jedno z ich ostatnich zaproszeń do wypisania, a rzecz działa się przy zachodzie słońca. Do zalakowania korka parze posłużył wosk z palących się świec. Było więc bardzo romantycznie.
– Zaznaczyliśmy, że szczęśliwego znalazcę butelki zapraszamy na ślub wraz z osobą towarzyszącą. Nie wierzyliśmy do końca, czy ktoś odczyta list, czy butelka nie wypłynie na szeroką wodę lub nie rozbije się o kamienie. Istniało także ryzyko, że zostanie odnaleziona już po naszym ślubie – opowiada Diana Ners, młoda mężatka.
Tymczasem zwrotna informacja o odnalezieniu morskiego skarbu przyszła sms-em już po kilku dniach: „(…) Dzień dobry Diano i Wojciechu. Dziś razem z rodziną na plaży od zatoki w Kuźnicy znaleźliśmy list w butelce. Wasze zaproszenie na ślub wywołało pełno emocji i radości. Dzieci są zachwycone, a my razem z mężem podziwiamy Waszą otwartość i pomysł. Pozdrawiamy – szczęśliwi znalazcy listu w butelce. PS. Przeznaczenie sprzyja szczęściarzom, dlatego potwierdzamy naszą obecność na Waszym ślubie”(…).
Okazało się, że butelka została wyłowiona aż piętnaście kilometrów od miejsca, w którym wrzucono ją do wody, a szczęśliwi znalazcy to czteroosobowa rodzina mieszkająca na co dzień w Warszawie. Obie strony były bardzo podekscytowane spotkaniem.
– Zobaczyliśmy się twarzą twarz dokładnie w dniu naszego ślubu. Spotkanie przebiegało bardzo naturalnie. Spędziliśmy ze sobą sporo czasu rozmawiając o pasjach, o życiu oraz o tym, w jaki sposób butelka została odnaleziona. Chcąc poznać bliżej naszych nietypowych gości zaprosiliśmy ich na wspólny wypoczynek – opowiada Wojciech Ners, świeżo upieczony mąż.
Para młoda podkreśla, że ślub na cumującym w Gdyni „Darze Pomorza” od zawsze był ich wielkim marzeniem. To nie przypadek, bo ojcowie – marynarze znaczną część życia spędzili na morzu.
– Uroczystość na pokładzie „Białej Fregaty” była dla nas oddaniem hołdu i docenieniem ich ciężkiej pracy – podkreślają nowożeńcy.
Okazuje się, że zabytkowy, trójmasztowy żaglowiec zbudowany 113 lat temu urzeka również inne pary. Na pokładzie statku-muzeum sakramentalne „tak” wyznaje sobie co roku średnio dwadzieścia par. We wspólnym życiu Diany i Wojciecha „Dar Pomorza” od niedawna zajmuje szczególne miejsce i trudno się dziwić, bo taki ślub, w takim miejscu i z takimi gośćmi zdarza się tylko raz!
tekst: Łukasz Grygiel / Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku