W wielu muzeach Zachodu trwa proces dekolonizacji, w ramach którego eksperci badają pochodzenie eksponatów i ustalają ich legalność. Zwrot obiektów właścicielom jest najbardziej radykalnym posunięciem, ale istnieją też inne formy dekolonizacji – np. zaproszenie lokalnej społeczności do współtworzenia wystawy – mówią eksperci.
W sierpniu 2017 r., podczas wizyty w Burkina Faso prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że chce, „by w ciągu pięciu lat spełnione zostały warunki umożliwiające powrót dziedzictwa kulturowego do Afryki”. Rok później podpisał dokument, w którym nakazał muzeom sporządzić inwentaryzację zbiorów i przedstawić dokumentację, z której będzie jasno wynikało czy kolekcje zostały zakupione legalnie, czy był to rabunek. To wydarzenie rozpoczęło szerszą dyskusję na temat dekolonizacji w kontekście muzealnym.
W odpowiedzi na zachowanie rządu francuskiego, różne instytucje na świecie dyskutują na temat definicji dekolonizacji i tego, co ona znaczy dla poszczególnych krajów, których historia podległości i zależności jest bardzo różna.
Jeśli chodzi o muzea, podstawą dekolonizacji jest badanie pochodzenia przedmiotów znajdujących się w muzeach oraz ustalanie, kto był ich pierwotnym właścicielem. Zdaniem ekspertów nie chodzi tylko o etykę i upewnienie się, czy artefakty nie zostały zrabowane. Chodzi też o „szukanie znaczeń przedmiotów przez oddanie głosu ludziom – ich właścicielom, którzy go do tej pory nie mieli” – mówiły ekspertki podczas spotkania w Muzeum Etnograficznym (ME) w Warszawie.
– To może nas nauczyć tego, czym dany obiekt jest, do czego służył, jakie pełnił funkcje kultowe. Bo nie jest tak, że wiemy wszystko o obiektach, które mamy w muzeach – mówiła podczas spotkania w ME dr Magdalena Wróblewska. Jest ona współautorką książki „Practicing Decoloniality in Museums: A Guide with Global Examples”, dotyczącej praktyk muzealnych w różnych muzeach w Europie i na świecie, których celem jest właśnie dekolonizacja.
Podczas spotkania podkreślano, że muzea muszą wkładać dużo wysiłku w ustalanie, kto jest właścicielem przedmiotów, czy zostały one pozyskane w sposób etyczny, i czy język, którym instytucje posługują się, prezentując je na wystawie – jest właściwy. Zdaniem dr Joanna Wawrzyniak – jeśli muzea tego nie zrobią, to jako społeczeństwo „utkniemy intelektualnie w XX w., co uniemożliwi otwarcie się na XXI w. i obecne w nim problemy społeczeństwa wielokulturowego”.
Prof. Maria Poprzęcka, historyczka sztuki z Artes Liberales UW, wspomniała historię dotyczącą wystawy Expo w Szanghaju w 2010 r.
– Polski pawilon był bryłą otuloną drewnopodobnym tworzywem, inspirowanym – jak było napisane we wszystkich materiałach – kurpiowską wycinanką. Okazało się, że zgłosili się spadkobiercy autorki tej wycinanki. Uczymy się przyzwoitości. Nie jest tak, że wycinankę kurpiowską „można sobie wziąć”. I to nie jest pretensja do projektantów – to jest znakomity obraz tego, że to, co ludowe, ciągle traktowane jest jako bezosobowe, anonimowe – powiedziała.
Dr Joanna Wawrzyniak, socjolożka z Centrum Badań nad Pamięcią Społeczną Uniwersytetu Warszawskiego nawiązała do raportu dot. dekolonizacji muzeów, zamówionego w 2018 r. przez prezydenta Francji.
– W 2018 r. ukazał się raport francuskich badaczy, [przygotowany – PAP] na zamówienie prezydenta Emmanuela Macrona, który był poświęcony odpowiedzi na pytanie: dlaczego Francuzi powinni oddać afrykańskie przedmioty z ich muzeów. Odpowiedź brzmiała: „nie chodzi tylko o samo oddanie przedmiotu – chodzi o zbudowanie nowej etyki relacji pomiędzy Europą a Afryką” – przypomniała.
Tymczasem Dariusz Skonieczko, kurator i opiekun zbiorów Afrykańskich w Muzeum Etnograficznym w Warszawie stwierdził, że „zwracanie przedmiotów to są gesty polityczne, rodzaj nacisku etniczno-politycznego”.
– Oczywiście to są piękne gesty, ale należałoby się zastanowić, co te obiekty mogą znaczyć dla społeczności – nie dla polityków, nie dla garstki naukowców, tylko dla afrykańskiej społeczności. Czy Afrykanie mają taką potrzebę, żeby zwrócić im te rzeczy? Czy oczekują tego? Z moich obserwacji i praktyki wynika, że raczej nie do końca – powiedział Skonieczko, który sam jest etnografem.
Dr Joanna Wawrzyniak przypomniała z kolei historię transformacji Muzeum Tropików z Amsterdamu, które – jej zdaniem – wśród wszystkich europejskich muzeów podjęło najbardziej radykalne kroki w kierunku dekolonizacji.
– Teraz nie można sobie wyobrazić wystawy w tym muzeum, która jest robiona bez współudziału społeczności, dla których prezentowane przedmioty mają znaczenie – podkreśliła. – Dekolonizację w przestrzeni muzeum można sobie wyobrazić na bardzo wiele sposobów. Najbardziej radykalnym jest zwrot przedmiotów, ale nie mniej ważna jest narracja i pojęcia wykorzystywane do opisania wystawy. Jesteśmy odpowiedzialni za tworzenie relacji na przyszłość – podsumowała dr Wawrzyniak.
Zwróciła też uwagę, że właścicielom eksponatów nie zawsze chodzi o zwrot własności, a o dużo bardziej subtelne kwestie.
– Przedstawicielom różnych społeczności wcale nie zależy na posypaniu głowy popiołem czy samobiczowaniu [Zachodu – PAP], ale o konkretne działania. Czasami chodzi o uznanie prawa do własności jakiejś grupy obiektów, czasem – o jego odpowiednie przechowywanie, wystawianie. Ale chodzi też o kształtowanie relacji, bo bardzo często przedstawiciele społeczności, do których należą te przedmioty, mieszkają w krajach gdzie one są przechowywane. Żeby, gdy wejdą do muzeum, poczuli się lepiej, niż do tej pory – tłumaczyła Wawrzyniak.
Dr Wawrzyniak zwróciła też uwagę na ciekawą pozycję Polski – kraju, który w przeszłości doświadczył podległości różnym mocarstwom, zmieniały się jego granice, ale który także próbował naśladować kraje zachodu w budowaniu swojej państwowości.
– Sytuacja Europy Środkowo-Wschodniej jest złożona i ciekawsza, niż sytuacja zachodnio-europejskich metropolii, jeśli chodzi o dekolonizację. Polska doświadczyła podległości Rosji, Prusom i Austro-Węgrom. Z drugiej strony mieliśmy aspiracje budowy własnej państwowości. Ta aspiracja była często związana bardzo mocno w XIX w. i na początku XX w. z językiem etnocentryzmu i etnonacjonalizmu, bo on pozwalał budować podstawy tej państwowości u nas, i w innych krajach regionu. To takie podwójne i złożone dziedzictwo, które z nami zostaje, i które jest tym dziedzictwem kolekcji muzealnych, sposobu ich opisu – na które jeszcze nakłada się całe dziedzictwo komunistyczne i tego, co można było – i czego nie można było powiedzieć – tłumaczyła.
Podczas spotkania dr Wróblewska wskazała tematy, wokół których warto budować praktykę dekolonizacji w muzeach, „bez względu na to, czy państwo, w którym się muzeum znajduje, miało kolonie w przeszłości”. Wspomniane tematy to: widzialność, włączanie, narracja, empatia, przejrzystość i podatność. Ekspertka dodała, że mogą one służyć jako hasła przewodnie, którymi należy się kierować przy tworzeniu wystawy.
W rozmowie z PAP Wróblewska zapowiedziała swój kolejny projekt – badanie pochodzenia przedmiotów w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie.
– W ramach projektu interesuje mnie, jak obiekty znajdujące się w kolekcji PME są przedstawiane, jakie towarzyszą im historie. Skąd pochodzą, jaką drogę pokonały do muzealnych magazynów i sal wystawowych. Jak zmieniały funkcje, np. z obiektów kultowych na eksponaty muzealne. W tym sensie chcę się im „przyjrzeć” – powiedziała.
Nauka w Polsce – PAP, Urszula Kaczorowska