czwartek, 7 listopada, 2024

Robiąc coś dla innych, realizuję siebie

Hanna Danielewicz już od 40 lat zbiera pamiątki po dawnych mieszkańcach swojego regionu – najpierw jako nauczycielka historii, potem jako kustosz Izby Historii Ziemi Budzyńskiej. Nam opowiada między innymi o tym, jak ze szkolnej izby tradycji stworzyła placówkę z tysiącami eksponatów, a także o swojej przygodzie z filmem.

Jakie były początki pani działalności muzealnej?

Ja, jako nauczyciel historii, już od 40 już zbierałam w szkole eksponaty. Zaczęło się w 1981 roku, więc mam w tym roku okrągły jubileusz. Zadecydował przypadek: kiedy jako młoda nauczycielka historii dostałam pustą klasopracownię i trzeba było coś do niej wstawić, pomyślałam, że mam w domu wiele rzeczy po moich dziadkach i pradziadkach. Zaczęłam je przynosić. Z czasem eksponatów zaczęło przybywać, bo dzieci szukały pamiątek u siebie, a większe rzeczy przywozili samochodami ich rodzice. Przez te 40 lat nazbierało się ich mnóstwo. Powstała piękna sala historyczna, w której odbywały się otwarte lekcje historii. Zaczęło się dziać coś wyjątkowego. Eksponatów stopniowo przybywało, więc musiałam je gromadzić także w innych miejscach, bo w klasie brakowało już miejsca. Kiedy powstały gimnazja i została wybudowana nowa szkoła, przeniosłam do niej część zbiorów i zaczęłam tworzyć nową, jeszcze lepszą klasę muzealną. Uczniowie przynosili coraz więcej rzeczy; bywały dni, kiedy miałam ich na swoim biurku bardzo wiele. W zbiórkę angażowali się także ich rodzice, więc mogę powiedzieć, że przez 40 lat eksponaty gromadziły kolejne pokolenia. Zbierałam wszystko, co było niepotrzebne w domu, a stanowiło jakąś wartość historyczną. Zwiedzanie mojej muzealnej sali było ważnym punktem wizyt gości przyjeżdżających na teren naszej gminy. Odwiedzali nas różni goście: posłowie, senatorowie, biskupi… Wśród naszych gości był prezydent Ryszard Kaczorowski, który odwiedził nas dwukrotnie: w 2007 i 2008 roku. Bardzo doceniał to, co zorganizowaliśmy.

Teraz Izba znajduje się już w innym budynku?

W momencie, kiedy przeszłam na emeryturę, było oczywiste, że ta sala musi mieć inną lokalizację. Ówczesny wójt, a dzisiejszy burmistrz Budzynia Marcin Sokołowski obiecał mi, że znajdzie godne miejsce dla moich eksponatów. Tak też się stało. Po likwidacji gimnazjów zwolnił się budynek byłej poniemieckiej szkoły, z 1904 roku, który służył celom edukacyjnym do 2017 roku. Początkowo wydawało się, że eksponaty zajmą dwie, może trzy sale, ale kiedy zaczęłam je przewozić okazało się, że zajęliśmy prawie cały budynek. Byłam przeszczęśliwa, że mogłam tworzyć swoje ekspozycje. Spędziłam tysiące charytatywnie przepracowanych godzin na wymyślaniu projektów, a potem ustawianiu eksponatów, ich myciu czy renowacji. Z tej masy przewiezionych przedmiotów trzeba było stworzyć ekspozycje starając się przy tym odpowiednio je zaprezentować, a z drugiej strony zrobić to możliwie małym kosztem. Zależało nam na tym, aby wystrój był historyczny, nie chcieliśmy korzystać z nowych półek czy regałów. Wiedziałam, że pomieszczenia muszą być zaaranżowane tak, by ludzie zechcieli tu przyjść i nie znudzili się ilością napisów i gablotek. Mając do dyspozycji moje prywatne meble plus te podarowane przez innych, mogłam pokusić o odpowiednią aranżację wnętrz. Eksponaty znajdują się więc w częściowo zrekonstruowanych wnętrzach.

Duże wrażenie na zwiedzających robią stare okienne ramy. Skąd pomysł na takie ich wyeksponowanie?

Pomyślałam sobie, że zamiast kupować ramy do obrazów, wykorzystam stare okna. To też część historii: przez nie ludzie patrzyli na zmieniający się świat, na wojny, na Powstanie Wielkopolskie, na mężów wracających z pracy, na dzieci drepczące ze szkoły, na dym idący z komina sąsiadów… Za tymi oknami toczyło się życie. Dzisiaj możemy spojrzeć na tamtych ludzi przez ich okna, zaglądamy przez nie do ich życia. Okna pochodzą z budzyńskich domów, ale też młyna, gorzelni, zabudowań gospodarczych czy zakładów rzemieślniczych. Oczywiście, aby zdjęcia znalazły się w okiennych ramach, trzeba je było odpowiednio przygotować, zrobić powiększenia, a przy okazji zabezpieczyć uszkodzenia, które znajdowały się w ramach. Prace nad utworzeniem muzeum trwały osiem miesięcy. Pracowaliśmy często do późnych godzin nocnych. Powstało ono przy wsparciu mojego męża, wolontariuszy i mieszkańców Budzynia. Nazywam nas Budzyńską Rzeczpospolitą Muzealną, bo to lokalna społeczność przez 40 lat tworzyła to muzeum i dziś ma swoją własną „kapsułę czasu”.

Czy tworzy ją nadal?

Tak! Prawie nie ma dnia, żeby ktoś nie zadzwonił z informacją, że chciałby coś przekazać. Czasem ludzie zostawiają eksponaty pod budynkiem, a bardzo często jest tak, że podczas zwiedzania przypomina im się, że mają w domu coś podobnego i przynoszą te rzeczy później.

Kto najczęściej odwiedza Izbę?

Parę dni temu mieliśmy np. gości z różnych stron Niemiec. Oczywiście bywają u nas mieszkańcy, i to po wielokroć, bo eksponatów jest tak dużo, że nie sposób obejrzeć wszystko za jednym razem. Dorośli przychodzą do nas po wspomnienia, a dzieci i młodzież – po naukę. Wiele osób oglądając nasze ekspozycje płacze, bo to są ich wspomnienia, ich życie. Przy naszych schodach wisi powiększenie starej, jeszcze rysowanej kartki pocztowej pochodzącej z roku 1899, więc z czasów zaboru niemieckiego. Jest na niej polski napis: „Jestem w drodze do domu”. Te słowa oznaczają, że wchodząc do naszego muzeum, wracamy do swoich domów rodzinnych i wspomnień.

Czy jest pani w stanie wybrać jeden eksponat „naj” ze swoich zbiorów?

Często słyszę to pytanie i zawsze odpowiadam tak samo: niestety nie. Nie umiem wybrać jednego, bo dla mnie wszystkie mają znaczenie, nawet te uszkodzone, bo są uszkodzone przez czas, a czas to znak minionej epoki. Mogę powiedzieć, który jest najstarszy, wolę nie mówić, który najcenniejszy, ale taki NAJ? Nie umiem.

W takim razie który jest najstarszy?

W dziale archeologii znajdują się narzędzia i przedmioty z początku zasiedlenia naszego terenu, pięściaki i siekierki kamienne jeszcze z okresu kamienia łupanego. Ocenią to jeszcze specjaliści, ale biorąc pod uwagę ostatnie zlodowacenie najstarsze obiekty mają 10 tysięcy lat, ale jeśli te przedmioty powstały jeszcze przed zlodowaceniem, mogą być jeszcze starsze.

A najnowsze zbiory?

Przyjmuję także przedmioty powstałe po wojnie, nawet w okresie komunizmu, bo one już stają się eksponatami. Nie mam wystawy stricte z okresu PRL, bo nie bardzo mam na to miejsce; na razie te  przedmioty znajdują się na strychu, ale na pewno znajdą swoje godne miejsce, kiedy będę organizować wystawy czasowe.

Strych to pewnie kolejny pani skarbiec?

Cieszę się, że ma dużą powierzchnię. Marzy mi się otwarcie jednej bocznej części, gdzie powstałaby wysoka, pięciometrowej wysokości sala o powierzchni 65 metrów, z okrągłym oknem. Czekamy jednak na fundusze. Kolejnym krokiem byłoby przystosowanie głównej części strychu. Póki co, gromadzimy tam np. uszkodzone eksponaty i stroje, z których korzystamy, kiedy nagrywamy filmy.

Filmy?

Tak, jestem reżyserką i scenarzystką filmu o Powstaniu Wielkopolskim, który skończymy jesienią. Nasz strych odwiedziła też Telewizja Polska, która nagrywała film o powstaniu. W muzeum ma także siedzibę Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznej Ehrhardt M 17 i wspólnie realizujemy różne projekty historyczne, z okresu Powstania Wielkopolskiego 1918 -1919, między innymi filmy, rekonstrukcje bitwy o Budzyń oraz prowadzimy wspólnie działania edukacyjne. Pewnego dnia zadzwonił do mnie reżyser i powiedział, że potrzebuje łóżek z czasów I wojny światowej. Nie miałam pojęcia, skąd je wziąć, bo kiedy my nagrywaliśmy sceny ze szpitala do naszego filmu, ranni leżeli po prostu na podłodze. Przypomniałam sobie jednak, że widziałam łóżka na strychu jednego z budynków, który ma być rozebrany. Udało się nam je pozyskać. Okazało się, że były to szpitalne łóżka sprzed I wojny. Dołożyliśmy do nich białe meble, stary szpitalny sprzęt od mamy koleżanki, która była pielęgniarką i w ten sposób zaaranżowaliśmy plan filmowy. Ten film, „Panny w czepku”, można zobaczyć w Internecie.

Czy odwiedzając duże muzea, czegoś im pani zazdrości?

Nie! Powiem więcej: jestem dumna, że niektóre z nich mogą zazdrościć mnie. Bywa już tak, że to ja wypożyczam eksponaty do muzeów. Oczywiście, bardzo chętnie nawiązałabym współpracę z muzeami, bo potrzebuję merytorycznego wsparcia fachowców. Tak naprawdę muzeum otworzyliśmy w 2020 roku, ale potem był lockdown, dwa zamknięcia i dopiero teraz możemy rozwinąć skrzydła. Będziemy nawiązywać kontakty z innymi instytucjami, kuratorium oświaty, szkołami itd. Mimo lockdown’u przez te półtora roku odwiedziło nas już ok. 2300-2400 osób. To chyba dużo?

Dużo, gratuluję. Ilu mieszkańców ma Budzyń?

Cztery i pół tysiąca. Wielu z nich przyprowadza ich do Izby swoich krewnych. Wkrótce czekają nas kolejne duże zjazdy rodzinne, na które ludzie przyjeżdżają z całej Polski. Spacerują po Izbie i szukają śladów swoich przodków. A dla tych, którzy nie mogą nas odwiedzić, będziemy mieli niespodziankę: już za moment na naszym profilu Facebook’owym znajdzie się wirtualny spacer 360°, dzięki któremu będzie można odwiedzić każdy zakątek Izby.

Dlaczego właściwie robi pani to wszystko?

Obrałam w życiu taką misję: robiąc coś dla innych, realizuję siebie. Oddaję to, co mi w duszy gra, żeby stworzyć i pozostawić po sobie coś dla kolejnych pokoleń. Jako nauczycielka historii i rodowita mieszkanka Budzynia kieruję się też własnym mottem: „Być, trwać pamiętać… w służbie Ojczyzny i edukacji, by ocalić od zapomnienia ślady naszego istnienia”.

Dziękuję za rozmowę.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Pod naszym patronatem

Pierwsze z cyklu spotkań – prele...

To wydarzenie w Międzyzdrojach otwiera serię spotkań-prelekcji poświęconych szt...

Dwie dusze twórcy ludowego

Otwarcie wystawy: 4 listopada 2024 (wernisaż) wystawa dostępna dla zwiedzającyc...

Ogień. Opowieść o Janis Joplin

Powieść ukazuje burzliwe życie Janis Joplin. W tej wciągającej historii na...

Regionalne Centra Konserwatorsko-Magaz...

20 listopada 2024 r.  10.00–17.00,  Forty Kleparz w Krakowie, ul. Kam...

Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowski...

Temat strat wojennych jest niezwykle ważnym elementem badań nad polskim dziedzi...