W pogoni za pięknym ujęciem z udanej wycieczki, zapominamy o drobiazgach z życia codziennego.
Te rzeczy łatwo stają się źródłem inspiracji, jeśli tylko popatrzymy na nie „łaskawym okiem”. Rozsypany cukier może udawać diamenty, powierzchnia lustra spryskana wodą świetnie udaje kałużę, a czasami całkiem niezły zbiornik wodny.
W takie ciemne i szare dni, w zaciszu domowym, można wyczarować, tanim kosztem, mini studio fotograficzne i przy odrobinie chęci stworzyć coś z „niczego”. Zachęcam do zabawy w teatr jednego aktora, czyli jeden orzech, jeden kwiatuszek, ziarenko cukru, oczko igielne, końcówka długopisu itd.
Do takich zabaw nie jest nam potrzebny drogi obiektyw makro, wystarczą pierścienie pośrednie za kilkadziesiąt złotych i odkrywamy całkiem inny świat. Przy odrobinie fantazji bawiąc się światłem bocznym pochodzącym z latarki uzyskujemy dodatkowe ciekawe efekty. To właśnie światło odpowiada w całości za to, czy zdjęcie jest dobre/udane czy też nie. Na niektórych załączonych dziś zdjęciach widać jak światło pracuje nad zdjęciem i jak niewielki element otoczenia staje się czymś, co tak przyciąga wzrok, że jest elementem pierwszoplanowym i pomimo pięknego otoczenia właściwie patrzymy już tylko i wyłącznie na to „coś” .
Grzegorz Kołodziej