Jakub Michał Pawłowski
W 1521 r., za panowania Bogusława X, zwanego Wielkim, zięcia polskiego króla Kazimierza Jagiellończyka, odnotowano włamanie do szpitalnej kaplicy św. Ducha w pomorskim Treptow an der Rega (Trzebiatowie), tej samej, w której w 1534 r. księstwo przyjmie konfesję ewangelicką, jako jedno z pierwszych państw w Europie. Znajdujące się we wnętrzu kościoła figury świętych wrzucono do studni, usiłowano także udaremnić procesję do cudownego wizerunku maryjnego w pobliskim klasztorze w Beelbugk (Białoboki). Właśnie temu norbertańskiemu opactwu pomorscy Gryfici nadali wioskę Koszalin (Köslin, 1214), która to osada rozwinęła się w jeden z wiodących ośrodków Pomorza Tylnego. W Trzebiatowie i nieodległym klasztorze swoje nauki głosił „apostoł Pomorza”, urodzony w Wolinie Johannes Bugenhagen.
GORĄCZKA WALKI Z OBRAZAMI: PRELUDIUM
Przywołane ekscesy były dziełem trzebiatowskiego pospólstwa. Zdaniem niektórych badaczy mógł to być pierwszy obrazoburczy epizod w historii reformacji, i to w całej Europie[i]. Dla wchodzącego w skład Rzeszy Niemieckiej Pomorza, kooperującego z Rzeczpospolitą, Skandynawią i Meklemburgią, Beelbugk był miejscem symbolicznym, nie tylko z uwagi na święte precjoza. Atak na potężny klasztor, zawiadujący połową Trzebiatowa, wianuszkiem wiosek, okolicznych miasteczek, a nawet pasem bałtyckiego wybrzeża, uderzyłby nie tylko w rzymską konfesję, ale również w prestiż dynastii – w jego murach miały według legendy spoczywać doczesne szczątki Bogusława V, także zięcia króla Polski, brata i szwagra Welfów, teścia pierwszorzędnych władców niemieckich: cesarza Karola IV Luksemburskiego i arcyksięcia Ernesta Żelaznego. Jakkolwiek w trzeciej dekadzie XVI w. Gryfici odnosili się do protestantyzmu nad wyraz przychylnie, starali się gasić najbardziej radykalne jego przejawy. Atak na Beelbugk, o którego przebiegu i zakresie niewiele wiadomo, symbolicznie przypieczętował tragiczny los znakomitego kompleksu. Najpierw poddano go sekularyzacji, w początkach wojny trzydziestoletniej z klasztoru ostały się resztki murów i kikut wieży, która niedługo runęła. W 1633 r. dokonał się ostatni, najsmutniejszy akt upadku opactwa, pieczętujący zwycięstwo nowej konfesji, i poniekąd władzy politycznej, cegły niszczejącego obiektu zasiliły budowę nowego zamku trzebiatowskiego, wzmocniły także dumną sylwetę kościoła św. Mikołaja, wówczas protestanckiego. Kaplica św. Ducha istnieje do dziś, aktualnie odbywają się w niej liturgie prawosławne.
Mniej więcej rok po wydarzeniach trzebiatowskich ikonoklaści uaktywnili się w miastach saskich: Torgau i Wittenberdze, w latach 1523-1525 w Gdańsku (Danzig), Braniewie (Braunsberg), Królewcu (Königsberg), w 1524 r. splądrowano katedrę Saint-Pierre-le-Jeun w Strasburgu[ii]. W obawie przez obrazoburczymi atakami z kościołów „prewencyjnie” usuwano szczególnie cenne dzieła sztuki – w Norymberdze ukryto wizerunek Matki Boskiej z kościoła Marii Panny, słynne Pozdrowienie anielskie Wita Stwosza w kościele św. Wawrzyńca zasłonięto workiem, by nie kłuło w oczy potencjalnych agresorów, ze św. Sebalda usunięto retabula, ponoć dlatego, że zasłaniały kapłana. W Zurichu w okresie od 20 czerwca do 2 lipca 1524 r. komisyjnie zamknięto wszystkie świątynie w celu usunięcia obrazów, relikwii i innych liturgicznych artefaktów uznanych za nielegalne. Szwajcarska metropolia mogła się także poszczycić pierwszym „ikonklastycznym męczennikiem”– straconym na przedmieściach miasta za zniszczenie krzyża. W Gdańsku zapalnikiem zamieszek były nauki lokalnego kaznodziei Jakuba Hegge, działającego od 1522 r. w szpitalnych kościołach Bożego Ciała i św. Gertrudy. W 1523 r. tłum wzburzonych gdańszczan usiłował zająć ratusz. Uspokojenie nastrojów osiągnięte poprzez wprowadzenie luterańskiego obrządku w większości świątyń nie było jednak trwałe, dwa lata później, mniej więcej w okresie, gdy ostatni mistrz zakonu krzyżackiego, książę Albrecht Hohenzollern składał hołd Zygmuntowi Jagiellonowi, doszło do kolejnej rewolty i obrazoburstwa w kościele św. Katarzyny, gdzie pastorem był wspomniany Hegge. Zniszczono wówczas m.in. sakramentarium, kaplice, ołtarze i obrazy[iii]. Ikonoklastyczne ataki dotyczyły także kościołów: św. Jana, gdzie znajdować się miało 20 ołtarzy, św. Mikołaja z 19 nastawami, św. Trójcy z 15 ołtarzami, św. Brygidy z 13 nastawami, w których po ataku pozostały jedynie pojedyncze dzieła. Dodać wypada, że samej luteranizacji bałtyckiej metropolii stanowczo sprzeciwił się król Polski, który osobiście przybył do miasta.
Dramatyczny przebieg miały akty ikonoklastyczne na Pomorzu Zachodnim: w Słupsku (Stolp), Stralsundzie i Szczecinie w 1525 r., za panowania nowego władcy Barnima IX, zwanego Pobożnym, który włączy księstwo do grona państw protestanckich. Z pierwszego z miast wygnano dominikanów, a średniowieczne wyposażenie kościoła Mariackiego złupiono tak dalece, że ostał się właściwie tylko monumentalny krucyfiks (do dziś zresztą eksponowany w północnej nawie).
STRALSUND: PRZYPADEK SZCZEGÓLNY
W nadmorskiej metropolii, liczącej na przełomie XVI i XVII w. ponad 12 tys. mieszkańców, czyli więcej niż ówczesny Berlin, słynącej z ożywionego ruchu handlowego, a także z perełek ceglanego gotyku, już w 1523 r. odnotowano skargę do księcia Bogusława X na akty szyderstwa z „olejnych bożków”, tu także obrazoburcze żądania szybko połączyły się z postulatami społeczno-politycznymi. Obiektów do zniszczenia było w tym znakomitym grodzie szczególnie dużo, wszystkie o podstawowym dla sztuki i pomorskiego chrześcijaństwa znaczeniu. Klasztor św. Brygidy, nad którym opiekę sprawowała rada miejska, powstał jako filia opactwa brygidek z holsztyńskiego Mölln, St. Jürgen am Strande, pełniący rolę szpitala, ufundowano w 1278 r., a miał swoje dochodowe majątki na pobliskiej Rugii. Franciszkańskiemu klasztorowi św. Jana, ziemię na plaży nad zatoką Stral przekazał książę rugijski Jaromar II, a rody von Putbus i von Osten wsparły samą budowę i wyposażenie. Dominikański klasztor św. Katarzyny powstał albo w 1251 r. albo dekadę później, był to zatem jeden z najstarszych obiektów zakonnych w tej części Europy, fundowany przez rugijskiego Wisława II, przy którym to opactwie działała szkoła, sierociniec, a dużo później (i do dziś) znakomite muzeum historyczno-marynistyczno-przyrodnicze. Oba ostatnie obiekty klasztorne musiały być odpowiednio wysokie i obszerne albowiem w niedługim czasie od konsekracji odbywać się tam miały konwenty regionalne obu prowincji zakonnych. Z kolei kościół św. Jakuba, ufundowany przez rugijskiego dynastę Samobora najpewniej w 1303 r., wzmiankowany w 1347 r., stanowił przykład częściowo oddolnej inicjatywy samych mieszczan, wiemy na przykład, że obywatele Stralsundu Johannes Hundertmark i Heinrich Sommerstorp ofiarowali pod budowę świątyni po kilka tysięcy cegieł. Kościół Mariacki, ufundowany w 1298 r., wzorowany na pierwowzorze lubeckim, zachowuje liczne architektoniczne osobliwości, jak słynne „latające” przypory ukryte pod dachami naw bocznych, projekt chóru z półoknami w obejściu, szczególnie rzadki trójnawowy transept, i monumentalna bryła z wieżą; w latach 1549-1647 był najwyższy budynek na świecie! W przylegającym do ratusza kościele św. Mikołaja znajdować się miało na przełomie XV i XVI w. aż 56 bogato zdobionych ołtarzy (!). Wszystkie powyższe okoliczności objawiają skalę obrazoburczych zakus, pokazują to wszakże, na co chcieli się zamachnąć wzburzeni mieszkańcy, i co po części skutecznie zrobili… Wszystko zaczęło się od epizodu z ustaleniem limitów biedaków mogących żebrać przy wejściu do kościoła św. Mikołaja w dniu 10 kwietnia 1525 r., wymownie – w Wielkim Tygodniu, doszło do „Stralsunder Kirchensturm”, kiedy rozjuszony tłum wtargnął do tej bogatej świątyni. W ekspresowym tempie miasto opuścili katoliccy klerycy. Naprzeciw rozjuszonemu tłumowi stanęło blisko 900 zbrojnym (nie ma pewności, czy byli to żołnierz, czy sformowane naprędce oddziały mieszczan).
Upraszczając, ówczesne obrazoburstwo stanowiło radykalną demonstrację poparcia dla nowej konfesji. Faktem jest, że w 1529 r. większość zarejestrowanych obywateli Stralsundu deklarowała przychylność dla protestantyzmu. Były także inne, bardziej przyziemne przyczyny rewolty, której ofiarą paść miały obrazy, rzeźby, drobiazgowe wyposażenie świątyń, a nawet elementy architektury. Majątek kościelny, w dużej mierze zwolniony z podatków publicznych, konkurował z miastem gospodarczym potencjałem. Także sama opieka duchowa, dziś określana jako duszpasterstwo, była niedostateczna i wielokrotnie krytykowana. Nagromadzenie urzędów kościelnych w jednym ręku skutkowało tym, że ich beneficjenci częstokroć nie byli w stanie wykonywać związanych z nimi obowiązków. Dziali zatem za pomocą przedstawicieli, pośredników i plenipotentów. Dodatkowo, w samym Stralsundzie obserwujemy proces szczególnego rodzaju wprost „rozpychania się” jurysdykcji kościelnej (niechlubna aktywność archidiakona Zutfelda Wardenberga). Konflikt wisiał na włosku. Jednocześnie dochodziło do sporów między bogatymi rodzinami patrycjuszowskimi, które zdominowały miejską administrację a aspirującymi rzemieślnikami, chcącymi uczestniczyć w zarządzie metropolią, co doprowadziło do niepokojów. Wyniszczające były także polityczno-prawne porachunki między samymi rajcami. Dodatkowo, długotrwale wojny duńsko-hanzeatyckie i sam wreszcie upadek (a co najmniej znaczące osłabienie) Ligi Hanzeatyckiej wpłynęły na sytuację społeczno-polityczno-gospodarczą. Podczas gdy rzemieślnicy niemal od razu zwrócili się ku nowej wierze, wiele rodzin patrycjuszowskich trzymało się religii katolickiej, gwarantującej im liczne wpływy, beneficja, apanaże. Już w roku poprzedzającym „Stralsunder Kirchensturm, w tygodniu Zesłania Ducha Świętego, doszło do zamieszania, w wyniku którego przy radzie miejskiej powołano 48-osobowy komitet kontrolujący jej poczynania, przede wszystkim gospodarkę finansową i politykę nominacyjną.
10 kwietnia 1525 r., w poniedziałek po Niedzieli Palmowej zaproszono do kościoła św. Mikołaja na świąteczny obiad, fundowany przez rajców, miejską biedotę. Od razu jednak próbowano wykorzystać zaproszonych do ataku na wszystkich obcych, czyli w pierwszej kolejności na przybyłych z zewnątrz kaznodziejów protestanckich. Poniedziałek był dniem tradycyjnie wolnym dla wszystkich czeladników i służby, przybyli zatem tłumnie do kościoła na modły, widząc jednak masy żebraków w samej świątyni oraz w jej otoczeniu, w pośpiechu, i bez zastanowienia, chcąc ukryć najcenniejsze kościelne precjoza (i intencjonalnie ochronić przed pospólstwem), jęli wyjmować dzieła z szaf ołtarzowych, zdejmować klejnoty wotywne, i wynosić ze świątyni. Gest ten odczytano jednoznacznie jako grabież, doszło do zamieszek, do prawdziwego dramatu wystarczyło już tylko kilka płomiennym mów kaznodziejów nowej konfesji i pryncypialne oświadczenia katolickich dostojników. Dopiero na tle splotu wszystkich tych wydarzeń, i po ich nastąpieniu, doszło do faktycznego obrazoburstwa, a więc niszczenia ołtarzy, epitafiów, płyt nagrobnych, tarcz heraldycznych, wszelkich wizerunków świętych, ksiąg liturgicznych, a nawet starych rękopisów, z których słynęły przede wszystkim klasztory Stralsundu. Wizerunek Matki Boskiej z kościoła św. Jana miano wlec do oberży i wzywać do dokonania cudu, na dziedzińcu klasztoru dominikanów przeprowadzono symboliczny pochówek obrazów (a więc i samych katolickich świętych). Ukazuje to skalę ikonoklastycznego paradoksu, walcząc z katolickimi zabobonami i zapatrzeniem w świętych, a więc zjawiskami mającymi oddzielać wiernych od Stwórcy, obrazy karano tak jak ludzi: dekapitacją, rozpłataniem, oślepianiem, odcinaniem „kończyn”, wieszaniem, topieniem, paleniem na stosie, jakby miały siłę sprawczą, a co najmniej, że czemuś były winne…
Mnisi ze znakomitych klasztorów Stralsundu zaczęli uciekać przed armią kilkuset zbrojnych obywateli okupujących kościoły i klasztory. Władze miasta zaczęły interweniować dopiero wieczorem, a jednak pierwsza noc Wielkiego Tygodnia pozostała względnie spokojna. Następnego dnia zaczęły się aresztowania przywódców rewolty. Do Wielkiej Środy, a więc dnia, w którym przypominano podczas liturgii naradę przez Sanhedrynem i genezę zdrady Judasza, nakazano przyniesienie przed ratusz i kościół św. Mikołaja zagrabionych dzieł sztuki, towarów z kramów itp., kiedy to nastąpiło Ladewig Vischer zadał zgromadzonemu tłumowi pytanie, którą wiarę, tę nową, czy tradycyjną rzymską, wybierają. Tłum zdecydowanie opowiedział się po stronie ewangelików, doszło do natychmiastowych zmian władz miasta, zadeklarowano także, że stary, hanzeatycki Stralsund staje się miastem protestanckim. Zwierzchnik szkoły przy kościele św. Jana, Johannes Aepinus, przygotował regulamin kościelny i szkolny, zatwierdzony już w listopadzie 1525 r., a będący organizacjno-doktrynalną podstawą funkcjonowania jednej z pierwszych miejskich wspólnot ewangelickich w tej części Europy.
Wydarzenia w Stralsundzie nabierały wymownego charakteru w świetle późniejszych losów miasta (choćby wojny trzydziestoletniej), cechowały je jednak intensywność i liczne osobliwości. Grupy obrazoburców ze Stralsundu przybywać miały do niektórych kościołów na Rugii (Bergen, Neuekirchen, Trent), a nawet na Hiddensee (tu jeszcze w 1528 r.), a ich ofiarą paść miały figury ołtarzowe, krucyfiksy na belkach tęczowych oraz przyścienne figury maryjne[iv]. Aktywność stralsundzkich ikonoklastów na Rugii przypominała duńską chrystianizację tej największej niemieckiej wyspy, jaka miała miejsce w XII w.
Jakkolwiek akty obrazoburcze stanowiły działania marginesowe w skali całego protestantyzmu, środowiska skupione wokół Andreasa Bodensteina von Karlstadta, Ludwiga Hätzera, Ulricha Zwingliego, zwłaszcza zaś Jana Kalwina, cieszyły się na tyle dużą popularnością, że Luter musiał się odnieść do ich postulatów, i to możliwie stanowczo. Po opanowaniu sytuacji w Stralsundzie reformatorzy nazwali atakujących kościoły mianem „motłochu i bezbożników”. Jeszcze w 1595 r. burmistrz Stralsundu, Bartholomäus Sastrow, napisał, że kiedy krużganek kościoła św. Brygidy został rozbity, w tajnych pomieszczeniach znaleziono ukryte i wykopane głowy dzieci, a nawet całe ciała, którą to informację usiłowano wykorzystać propagandowo przeciwko katolickiemu okresowi historii miasta i regionu. Część znakomitego konwentu rozebrano, a pozostałe zabudowania, po śmierci ostatniej pomorskiej brygidki (1560), wykorzystano do wzniesienia fortyfikacji przyszłej twierdzy .
LUTER WOBEC OBRAZÓW/LUTER JAKO IKONA…
Luter bardziej niżeli wizję cenił zmysł słuchu, o którym prawił w kazaniu z dnia 6 sierpnia 1545 r., komentującym Psalm 8. Słowo dostaje się do serca, duszy i umysłu poprzez słuchanie, w zreformowanej przestrzeni świątynnej miejsca jego głoszenia – kazalnice, ambony zyskiwały szczególną rolę, a i oprawę. Czytelne pozostawało wskazanie, zawarte w Liście do Rzymian (10,17): „Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa”. Także samą muzykę przywódca nowej konfesji pojmował jako „dar i prezent od Boga”, śpiew wiernych stanowił istotny element nowej liturgii, co przekładało się nie tylko na druk śpiewników-psałterzy, ale na kształt przestrzeni świątynnej, a objawiało się dodatkowo nauką płynącą z kazań konsekracyjnych. Promuzyczną predylekcję reformatora podkreśla wystrój wielu świątyń, w tym dla przykładu słynnego świdnickiego Kościoła Pokoju (1652), w którego unikatowym drewnianym wnętrzu jego wizerunek przypięto do poręczy empory. Twarz Lutra komponuje jeden kadr z efektownymi barokowymi organami. W protestanckiej ikonografii Ewangelię porównywano do pieśni wyśpiewywanej na cały świat. Empory muzyczne dla organów i chóru – to szczególnie ważne elementy programów ikonograficznych. Dużą popularnością cieszyła się figura biblijnego Davida, prezentowanego bardziej jako Rex Musicae niżeli pogromcy Goliata.

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/53/Luther_Cranach_the_Elder_BM_1837-0616.363.jpg
Luter, doceniając ich potencjał katechetyczny, zachował wobec samych obrazów stanowisko neutralne, rozsądnie dążąc do włączenia ich w szerszą ikonograficzną strategię, a zatem nadając im nową funkcję. Dzięki takiemu stanowisku sztuka luterańska zyskiwała nowy impuls, w przeciwieństwie do tych nurtów reformacji, zwłaszcza kalwinizmu, które domagały się niemal unicestwienia malarskich i rzeźbionych „idoli”, i gdzie zaobserwować możemy swoistą blokadę artystycznej potencji. Trudno nie zgodzić się z cokolwiek ogólną konstatacją, że reformacja była triumfem słowa nad obrazem[v] , jednak dla Lutra przyjęcie tej zasady nie przekładało się na eliminację ikonografii, w przestrzeni sakralnej: obraz znaczył po prostu tyle, na ile pozwalało Słowo. Podobnie działający w Królewcu Jan Seklucjan, bliski współpracownik księcia pruskiego Albrechta Hohenzollerna, nie przekreślał estetyczno-moralnych właściwości dzieł sztuki, ostrzegał jednak, że „przed obrazami klękać, ofiarować, świeczki stawiać, na wspomożenie ich wzywać, w nich nadzieje mieć albo im pacierze mówić – to jest pogańskie”[vi], a więc takie, które co do zasady mierzi Boga. Wacław Potocki przestrzegał z kolei rymem: „Byle ta święta szkoła chrześcijańskiej duszy/W oczy się nie przeniosła, opuściwszy uszy”[vii]. I w innym miejscu tenże sam poeta dworuje sobie z przesadnych aspiracji wszelkich ikonofilów: „Byli w niebie i bogów widzieli malarze,/ Że im farbą na płótnie ludzkie dają twarze?”[viii], z kolei Grzegorz z Żarnowca poucza: „I dlategoż Pan Krystus po świecie rozesłał nie malarze, ale nauczyciele, nie malować, ale uczyć”[ix]. Dalece bardziej radykalny pozostawał Jan Kalwin, Szwajcar, którego poglądy miały wpływ zarówno na protestancką gałąź Wittelsbachów, Hohenzollernów, jak i wielu mieszkańców Rzeszy, Niderlandów, Rzeczpospolitej i Skandynawii:

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/82/Luther_as_Hercules_Germanicus%2C_by_Hans_Holbein_the_Younger.jpg
Majestat Boski bywa haniebnie zeszpecony wówczas, kiedy pod postacią równie niewstydliwą jak bezmyślną chcemy odtworzyć ducha na podobieństwo ciała, przedstawić w obrazie widzialnym tego, który jest niewidzialnym, i przyrównać do rzeczy nieżyjących tego, który ożywia wszystko[x].
W ikonografii protestanckiej nie pojawią się już raczej najbardziej zmysłowi święci: Sebastian, Wawrzyniec, Maria Magdalena, poza lokalnymi wyjątkami także Irena, Urszula, Łucja, Barbara, Katarzyna Aleksandryjska. Jako orędowników dopuszczono tych dawnych świętych, którzy stali się nimi niejako ab initio, bez aktywności samego Kościoła Powszechnego, którego jeszcze nie było, przede wszystkim Jan Chrzciciel. Na ołtarzach zobaczymy natomiast samego Lutra, ciekawie przedstawia się w tym zakresie pionierskie Pomorze, prorok nowej konfesji pojawia się najczęściej obok apostołów (przeważnie w grupie, a z wybranych – np. w towarzystwie Judy Tadeusza i Macieja, por. choćby malowidła kościoła w Kluczewie/Klützow, cokoły obok ambony w Altefähr na Rugii), przede wszystkim Ewangelistów (ambona słynnej katedry w Kamieniu Pomorskim). Nierzadko w ich towarzystwie, również z podobiznami innych reformatorów, pojawia się obok figury Chrystusa jako Salvatora Mundi (choćby kościół św. Jakuba w Stralsundzie, czy ława kościoła w Błotnie/Jacobsdorfie), w dość powszechnych przedstawieniach tzw. Tronu Łaski (Bóg Ojciec podtrzymujący krzyż Syna, nad nimi najczęściej gołębica, jako Duch Święty). Równie bogate pozostają ujęcia graficzne – na miedziorytowym frontispisie do wydania kazań katechetycznych pomorskiego teologa Daniela Cramera z 1635 r. Luter przyjmuje komunię z rąk samego Zbawcy, ukazany jest w towarzystwie apostołów, niemal jako jeden z nich. W drzeworytowej ilustracji Biblii Lutra (1529) autorstwa Łukasza Cranacha Starszego reformator ukazany został jako Mateusz Ewangelista. Postać w skupieniu spisuje słowa spływające nań ze zwierciadła odbijającego promienie, których źródłem jest symbolizująca Ducha Świętego gołębica. Lustro trzymane jest przez anioła. W tym zapośredniczonym w anielskim zwierciadle momencie Luter i Ewangelia stają się jednym. Reformator ma na sobie doktorską togę, za oknem fragment miejskiego pejzażu…[xi].
PROBLEMATYCZNY WIZERUNEK
Nauczający kaznodzieja, rozmodlony mnich, roztropny doradca monarchów, to tylko części kompleksowego wizerunku reformatora. Dla kreatorów ikonografii Lutra, częsta u niego nerwowość, ów „gniew proroka”, nie stanowiły problemu, ukazywać wszak mogły siłę i determinację, przywoływać skojarzenia z prowadzonymi boskim natchnieniem biblijnymi kolosami – Józefem, Samsonem, Jozeuem, Dawidem, a nawet z przeganiającym kupców ze świątyni Jezusem. W dziele odnowienia religii, objawienia światu czystej, prawdziwej konfesji, jedynego Słowa, nawet przemoc (pod paroma warunkami wszakże) zyskiwała wszelkie atrybuty słuszności. W roku cesarskiej elekcji (1519) ukazuje się drzeworyt Hansa Holbeina Młodszego, przedstawiający Lutra jako „niemieckiego Herkulesa”. Motyw greckiego herosa przedostanie się na trwałe do sztuki protestanckiej, gdzie odegra doniosłą rolę, jako „żołnierz Boży”[xii]. Do pofranciszkańskiego kościoła św. Jana w Szczecinie zamówiono w 1572 r. dzieło o szczególnie rozbudowanym programie ikonograficznym. Malowidło ukazywało sprawowanie luterańskiej liturgii z momentem komunii, wokół ołtarza z krucyfiksem, gdzie udzielano sakramentu pod dwiema postaciami, stać mieli Luter, Melanchton, Bugenhagen, Justus Jonas, i sascy książęta, z drugiej strony ukazano zwolenników Kalwina – ze spiczastymi rogami na głowach, lisimi ogonami, wokół starotestamentowego bożka – Węża Miedzianego. Była także drabina, którą kalwini usiłowali dostać się do nieba. Nie było to jednak biblijne niebo – tylko kalwiński fantazmat, mara (zapracowany Bóg Ojciec, związany sznurami Chrystus) – „Próżne wysiłki kalwinów, propagujących «ludzkie mądrości» pozbawione podstawy w Biblii, unaoczniała ponadto należąca do Boga pusta skrzynia ukazana na końcu drabiny”[xiii], dopełnieniem tej dramatycznej wizji jest figura Lutra – rąbiącego drabinę z uciekającymi kalwinami. Dzieło z pewnością odczytywane było jako pokłosie „sporu, jaki rozgorzał w Wittenberdze pomiędzy ortodoksyjnymi luteranami, a określającymi się mianem zwolenników Melanchtona «kryptokalwinistami»”[xiv]. W protestanckiej polityce wizerunkowej sam Luter przechodzi ciekawą metamorfozę: od ascetycznego mnicha, przez gniewnego Herkulesa do tęgawego „proboszcza”, i jak się można domyślić, ostatni wariant ikonograficzny, ukazujący „monumentalnego Lutra w olbrzymich butach z maleńkimi dłońmi” i „jego potężną posturę”[xv] okaże się tyleż powszechny, co jawnie problematyczny, zbyt bowiem przypominał to wszystko, z czym reformacja miała walczyć, a tak mało podobny był do Ukrzyżowanego. I tu jednak pojawi się idea równoważąca: przyciężkawy Luter stanie się obrazem statku, siły, trwałości i nowego, protestanckiego modelu życia rodzinnego…[xvi]
EPILOG
W 2017 r. część artefaktów uratowanych z ikonoklastycznej rewolty w 1525 r. pokazano na znakomitej wystawie w lokalnym muzeum w Stralsundzie, urządzonym w dawnym konwencie dominikańskim św. Katarzyny… Powiadają także, że historia zatacza kręgi i że na jedno obrazoburstwo przychodzi kolejne: nieopodal dotkniętego atakiem na obrazy Braniewa, w 2 poł. XVII w. powstało katolickie sanktuarium Krzyża Świętego, którego sercem stał się wizerunek Trójcy Świętej (w konwencji Tronu Łaski). W 1626 r. obraz padł ofiarą ataku szwedzkich żołnierzy, który postrzelili dzieło, które spłynąć miało zaraz po tym krwią…
[i] M. Wisłocki, Sztuka protestancka na Pomorzu 1535-1684, Szczecin 2005, s. 35.
[ii][ii] tamże, s. 46, por. także A. Woziński, Następstwa protestantyzmu we wczesnonowożytnej sztuce Gdańska i ich europejski kontekst /w:/ „Karto-Teka Gdańska” 2017, nr 1, s. 41-53.
[iii] Christoph Beyers des ältern Dantziger Chronik /w:/ Scriptores rerum prussia-carum, Bd. 5, Th. Hirsch, M. Töppen, E. Strehlke (Hrsg), Leipzig 1889, s. 562; K. Cieślak, Czy reformacja stanowiła zagrożenie dla gdańskiej sztuki kościelnej /w:/ Sztuka około 1500. Materiały sesji Stowarzyszenia Historyków Sztuki, Gdańsk, listopad 1996, Warszawa 1997, s. 41–46.
[iv] M. Wisłocki, Sztuka protestancka…, op. cit., s.38.
[v] A. Woziński, Następstwa protestantyzmu…, op. cit., s. 43.
[vi] J. Seklucjan, Wyznanie wiary chrześcijańskiej, oprac. H. Kowalska, S. Rospond, Warszawa 1972, s. 22.
[vii] W. Potocki, Dyskurs o obraziech świętych Bożych /w:/ Ogród nie plewiony i inne utwory z lat 1677-1695, oprac. L. Kukulski, Warszawa 1987, s. 519.
[viii] tamże, s. 290.
[ix] Grzegorz z Żarnowca, Postylle krześcijańskiej część trzecia, Kraków 1582, k. 611.
[x] J. Kalwin, Zasady religii chrześcijańskiej /w:/ Teoretycy, pisarze i artyści o sztuce. 1500-1600, oprac. J. Białostocki, Warszawa 1985, s. 128
[xi] Niewykluczone, że Luter jako św. Mateusz stanowił inspirację dla słynnego rembrandtowskiego Magika-Fausta z 1652 r., dzieła wykazują bowiem sporo zaskakujących podobieństw.
[xii] M. Wisłocki, Sztuka protestancka…, op. cit., s.105.
[xiii] tamże, s. 226.
[xiv] tamże.
[xv] L. Roper, Marcin Luter. Prorok i buntownik, tłum. L. Chmielewska, M. Potz, Łódź 2017, s. 315.
[xvi] por. H. Münkler, Mity Niemców, tłum. A. Kopacki, Warszawa 2013, s. 161.