Dzięki darowiźnie w zbiorach Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej znalazły się cztery unikatowe listy pisane przez Kazimierza Jędrzejowskiego w 1941 i 1942 roku do siostry Elżbiety.
Kazimierz Jędrzejowski to postać niezwykła. Urodził się 12 lipca 1924 roku w Osieku. Był członkiem Batalionów Chłopskich ps. „Kazek”. Pełnił funkcję łącznika Komendy Obwodu Bielskiego BCh. Dostarczał więźniom obozu Auschwitz żywność, lekarstwa, pośredniczył w wymianie nielegalnej korespondencji (grypsów). W wieku 19 lat został dowódcą Oddziału Specjalnego BCh. Żandarmi aresztowali go 12 października 1943 r. w Malcu. Nie skończył jeszcze 20 lat, gdy 26 maja 1944 r. zginął w KL Auschwitz-Birkenau.
Mimo upływu ponad 80 lat przekazane listy zachowały się w bardzo dobrym stanie. W jednym z nich, z 6 kwietnia 1941 r., autor ze szczegółami opisuje siostrze – pieszczotliwie nazywanej przez niego Elzą – historię związaną z wywózką na roboty przymusowe do Niemiec i ucieczką od bauera.
„We czwartek zabrali nas z domu, bo oprócz mnie jeszcze więcej ludzi jechało, a już o godz. 10 siadaliśmy na pociąg, po 8 godz. jazdy pociągiem zajechaliśmy na miejsce i zaraz nas gospodarze porozbierali ze stacji do siebie. Ja i jeszcze jeden chłopiec z Osieka byliśmy u jednego gospodarza, co miał 300 morgów ziemi, a jak się nam powodziło, to Ci już nie będę opisywał, tylko jak się kiedy razem zobaczymy, to Ci wszystko opowiem. W każdym razie za rok to bym swoje zdrowie zjadł, a może i życiem przypłacił, nie przerobiona robota i liche jadło tylko 3 razy dnia. Nie mogąc w takich warunkach żyć, wraz z moim kolegą pod osłoną nocy uciekliśmy. Cośmy przeszli, to się już nawet nie chce wspominać. O chłodzie i głodzie w ciągu jednej doby przeszliśmy 40 km pieszo i przejechaliśmy 250 km koleją. I żebym był nie umiał po niemiecku, to ani mowy nie ma, żebyśmy byli uciekli, gdyż tam nikt po polsku nie umie mówić, tylko wszystko po niemiecku, a do tego mieliśmy jeszcze 3 przesiadki. Dzięki Bogu wszystko poszło w porządku i więcej a więcej moja noga nie będzie w Niemczech, gdyż mój honor nie pozwoli to, żebym robił na nich, a oni gnębili nasz naród.”
Dzięki bezcennej korespondencji Kazimierza Jędrzejowskiego i opisom codziennego życia możemy poznać lepiej nie tylko „Kazka”, ale również dowiedzieć się, jak wyglądała okupacyjna rzeczywistość. W tym samym liście z 6 kwietnia 1941 r. czytamy: „Kochana Siostro. W Osieku nie ma nic nowego, na razie jeszcze ludzie mają co jeść i w czym chodzić, a co później będzie, to nie wiadomo. Obecnie znowu Niemcy wysiedlili Oświęcim i częściowo sąsiednią wioskę Nidek, poza tem nie ma nic godnego uwagi, może tam co nowego u Ciebie?”
Pamięć o Kazimierzu Jędrzejowskim jest wciąż żywa. W rodzinnym Osieku został upamiętniony na tablicy przy urzędzie gminy, był również patronem gimnazjum. W Malcu ma pomnik, ulicę, jego imię nosi również miejscowy park.