Jestem konserwatorem zabytków, a moja praca to nie tylko zawód, lecz przede wszystkim pasja.
Największą satysfakcję czerpię z przywracania do życia tych obiektów, które zostały odrzucone i zdawało się, że już nikt im nie przywróci blasku. Szczególnie fascynuje mnie praca nad przedwojennymi skarbami, takimi jak trzy figurki gipsowe z szopki. Odnawianie tych delikatnych dzieł sztuki to dla mnie niczym podróż w czasie, gdzie moje ręce stają się narzędziem przywracania ducha minionych epok. Każdy szczegół, każdy pęknięty fragment jest dla mnie wyzwaniem do odkrycia i naprawy. To nie tylko proces fizyczny, ale również duchowy, gdyż staram się zrozumieć historię każdego obiektu i przywrócić mu jego pierwotne piękno.
Najbardziej pociągają mnie te zabytki, które zdają się być stracone i zapomniane. Odkrywanie ich potencjału i przywracanie do nich życia jest jak odnajdywanie ukrytych skarbów, które zasługują na drugą szansę. To właśnie w takich wyzwaniach czuję, że moja praca staje się wyjątkowa i pełna sensu. Figurki gipsowe z przedwojennej szopki są dla mnie nie tylko obiektami do renowacji, ale również małymi świadkami historii. Pragnę, by po mojej interwencji zachowały swoją autentyczność, a jednocześnie zabłysły nowym życiem, by kolejne pokolenia mogły cieszyć się ich pięknem i historią. To dla mnie nie tylko praca, to misja ocalania dziedzictwa kulturowego.
Pracując nad tymi trzema drobnymi figurkami – Jezusem, Maryją i Józefem – które stanowią cenne pamiątki rodzinne prywatnej właścicielki, doświadczam niezwykłej radości z przywracania im blasku. Pomimo mocnych uszkodzeń, takich jak poprzecierane powierzchnie czy nieudolnie naprawiona postać Matki Bożej, te maleńkie obiekty stanowią dla mnie szczególne wyzwanie i źródło satysfakcji. W trakcie pracy nad nimi, zanurzam się w delikatny świat detali, starając się zrekonstruować nie tylko ich fizyczną formę, ale także historię, jaką niosą. Współczucie dla tych skarbnic rodzinnych wspomnień sprawia, że praca konserwatora nabiera głębszego znaczenia. Figurki te, mimo swojej niewielkości, są dla mnie jak mikrokosmos, w którym każda rysa czy fragment oznacza ślad czasu. Odnawiając je, staram się zachować ich oryginalny charakter, by przetrwały jako piękne dziedzictwo dla przyszłych pokoleń. To nie tylko praca konserwatora, lecz swoiste dialogowanie z przeszłością, które daje mi nieopisaną przyjemność i spełnienie. Stojąc przed zakończeniem tej niezwykłej podróży konserwacyjnej, patrzę na te trzy figurki z radością i satysfakcją.
W tym szczególnym okresie Bożego Narodzenia, gdy świat jest otulony ciepłem tradycji i rodzinnych chwil, myślę o tej praktycznie niewidzialnej pracy, którą udało mi się przeprowadzić. Dzięki cichej konserwacji, te maleńkie postacie nabierają nowego życia i historii, które mogą kontynuować pod choinką kolejnych pokoleń. To nie tylko o zachowywaniu pamięci dla konkretnej rodziny, ale również o pielęgnowaniu dziedzictwa kulturowego, z którego wszyscy wyrastamy. Wyobrażam sobie te trzy postacie, stojące dumnie pod choinką, emanujące nie tylko pięknem, lecz także opowieściami minionych czasów. Jestem niezmiernie dumna, że jako konserwatorka dzieł sztuki w Muzeum Tatrzańskim w Zakopanem mogę być częścią tego dziedzictwa. Praca nad tymi trzema figurkami, pomimo że nie są częścią kolekcji muzealnej, a może tym bardziej, że są własnością prywatną, co świadczy o dużej świadomości kulturowej naszego społeczeństwa, nie tylko sprawiła mi ogromną radość, ale także ukazała, jak ważne jest utrzymanie żywej historii wśród naszych dzieł sztuki. To nie tylko praca, to przywilej móc uczestniczyć w tworzeniu mostu między przeszłością a teraźniejszością. To także także sposób na wpisanie się w tę niekończącą się opowieść, gdzie cicha konserwacja staje się zapisem przeszłości dla przyszłości.
Wesołych Świąt i radosnego odkrywania historii podczas tych magicznych dni!
Ida Skowrońska-Mazurek