Jakub Michał Pawłowski
Przez życie tego jednego z najbardziej znanych Niemców przewija się kilka stałych tonów-motywów, pierwszym z nich są Hohenzollernowie, kiedy przychodzi na świat (1815) Prusami rządzi Fryderyk Wilhelm III, kiedy umiera (1898) Cesarstwu Niemiec przewodzi Wilhelm II, prawnuk pierwszego; kolejny leitmotiv to rzeka Elbe (Łaba), rodzi się w rodzinnym majątku w anhalckim Schönhausen położonym nad tą niemiecką rzeką, umiera w Friedrichsruh w dolnym jej biegu; są jeszcze dwa istotne fenomeny, dookreślające symboliczną biografię polityka, aktywnego przez ponad pół wieku: wszechobecność wojen (które po prawdzie współkreował) i osobliwe ciążenie ku niemieckiej północy, gdzie czuł się zdecydowanie najlepiej. W 1862 r. skromny pruski junkier przyjmuje od Wilhelma I nominacje na premiera Prus, po dwóch prawdziwych książętach krwi, krewniakach Hohenzollernów, kierować będzie odtąd nawą państwową kraju, który od 1871 r. stanie się cesarstwem. Pierwsze upamiętnienie Otto von Bismarcka pojawi się jeszcze za jego życia, i to zaledwie kilka lat po objęciu funkcji szefa pruskiego rządu, będzie to wieżyczka w okolicach wioski Johnsdorf (dziś Janówek) na Wzgórza Łagiewnickich, graniczących z Masywem Ślęży na Dolnym Śląsku. Potem przyjdzie czas na kolejne, coraz to bardziej ekstrawaganckie formy oddania hołdu premierowi, a od 1866 r. kanclerzowi. O skali bismarkomanii przekonują jednak nie tylko monumenty, mauzolea, czy inne obiekty architektoniczne, ale niezliczona ilość przedmiotów codziennego użytku i tandetnie „patriotyczne” artefakty, w które notorycznie i bezrefleksyjnie wpisywano wizerunki kanclerza. Zacznijmy zatem od najpośledniejszych wyobrażeń, wśród których znajdziemy m.in.: kufel do piwa w kształcie bismarckowskiej głowy z ruchomą pokrywką niczym hełm, dziadka do orzechów z konwulsyjnym wyrazem twarzy, nade wszystko uderza jednak niewielki posążek kanclerza przedstawionego jako kowala, motyw niebezpośrednio, ale znakomicie wpisujący się w narodową mitologię. W tym kontekście przydomek „Żelazny Kanclerz” nie oznacza li tylko cech charakteru, nazywa bowiem kompleksową w istocie aktywność, w której ważną rolę odgrywa tytułowy metal, pod który to jednak materiał niczym w równaniu podstawić można (tak!) jednostki, a nawet cały naród[1].
…NAD ŁABĄ
Nad hamburskim portem, zbudowanym w ujściu Elbe, jak i całą turystyczno-portowo-rozrywkową dzielnicą St Pauli, góruje 35-metrowy (łącznie z ogromnym cokołem), ważący ponad 600 ton monument przedstawiający Bismarcka, z kamienną surową twarzą, w zbroi, wspartego na ogromnym mieczu. Przez cały okres budowy pomnika uderzała zdumiewająca wprost determinacja grupy lokalnych zapaleńców, by monumentalne (i nieco anachroniczne, gdy chodzi o formę i wymowę) dzieło doprowadzić do końca. Powodów takiej wzmożonej aktywności szukać możemy zarówno w fakcie, że kanclerz zmarł pod Hamburgiem (jako tytularny książę Saksonii-Lauenburga przebywał w swych dobrach). Z drugiej jednak strony chodzić mogło o wpisanie imperialno-wojskowo-morskich aspiracji Bismarcka w politykę najważniejszej północnoniemieckiej metropolii portowej. Wizerunki współczesnych niemieckich (głównie zresztą pruskich) polityków, przede wszystkim Wilhelma Hohenzollerna i Otto von Bismarcka właśnie, poddawane były procesowi swoistej religijno-kulturowej waloryzacji, skutkującej nadaniem zwłaszcza architekturze o funkcjach państwowo-publicznych i memoratywnych cech wyraźnie sakralnych, celem takiego zabiegu była „potrzeba wyłączenia narodu i bohaterów z jakiegokolwiek dyskursu, uczynienia ich kwestiami równie bezdyskusyjnymi jak dogmaty religii dla jej wyznawców”[2]. W ten oto sposób dokonywała się „sakralizacja abstrakcyjnej idei narodu”, realizowana „za pośrednictwem heroizacji bohatera narodowego, temu zaś służyło nadanie poświęconym mu budowli cech architektury kultowej”[3].
7 sierpnia 1898 r., a więc tydzień po śmierci byłego kanclerza, na pierwszej stronie gazety „Hamburger Nachrichten” ukazało się Wezwanie do wzniesienia pomnika Bismarcka w Hamburgu, stanowiące w istocie uroczystą listę inicjatorów. Następnie rozpoczęła się zbiórka pieniędzy, która trwała jednak dłużej niż planowano, kosmopolitycznie nastawionym mieszkańcom Hamburga nie w smak było angażowanie się w taką jednoznacznie narodową inicjatywę. Konkurs na realizację pomnika został ogłoszony w 1901 r., w skład Komisji Oceniającej, obok lokalnych polityków, przedsiębiorców i dobroczyńców, udało się wprowadzić dwóch profesjonalistów o międzynarodowej renomie, projektanta Reichstagu Paula Wallota i Alfreda Lichtwarka, historyka sztuki, kolekcjonera i kuratora, dyrektora tamtejszej Kunsthalle. Zwyciężył architekt Johann Emil Schaudt, z kolei prace stricte rzeźbiarskie wykonać miał Hugo Lederer (obaj tworzyli wówczas w Berlinie). Zażarte dyskusje wywoływała także lokalizacja dzieła, ostatecznie zdecydowano się na Stary Park Łabski na hamburskich wałach nad portem w miejsce pierwotnie oferowanej parceli bezpośrednio nad rzeką, dla której zburzone być miały tamtejsze pawilony handlowe. Pierwsze prace ruszyły w 1903 r. Do wykonania dzieła sprowadzono ze Schwarzwaldu 100 bloków granitowego porfiru. Presja czasu okazała się decydująca, pomnik odsłonięto w 1906 r., przy czym z uwagi na wzrost kosztów, nagie płaskorzeźby germańskich wojowników, okalające cokół, wykonano dopiero dwa lata później. Samą figurą Bismarcka, liczącą blisko 15 m (wysokość głowy 183 cm!), i jej ustawieniem (wyprostowana pozycja, wsparcie na mieczu) nawiązywano w sposób oczywisty do posągów Rolanda, co już w sobie niosło zarzewie kontrowersji. Ten legendarny bohater, stawiany najczęściej w rynkach miast, uosabiać miał obywatelskie swobody, przewagę interesów lokalnych (miejskich) nad kościelno-feudalnymi, czyli program, do którego to książę Bismarck żadną miarą nie pasował.
Co ciekawe, krótki film z odsłonięcia pomnika był szczególnie popularny w Górnej Austrii, wśród ludności o wyraźnie nacjonalistycznych postawach (stamtąd pochodził właśnie przyszły kanclerz i zbrodniarz Adolf Hitler)[4]. W zachowanym do dziś dokumencie, poprzez niedoskonałość ówczesnego filmowego medium, udało się osiągnąć niemal dewocyjny efekt: figura zdaje się być wielka, ale nie tak ogromna (kwestia kadrowania pleneru), ale przykrywająca pomnik szata opada nienaturalnie szybko, jakby pomnik faktycznie ożywał, a wielki Bismarck niczym Barbarossa zrzucał z siebie płaszcz i stawał gotów do walki, przebudzony z wielowiekowego snu. W okresie II wojny światowej podziemną infrastrukturę hamburskiego pomnika Żelaznego Kanclerza zmieniono w schron przeciwlotniczy dla blisko tysiąca cywilów. Dodać warto także, że dzieło Schaudta-Lederera nie stanowiło jedynej formy upamiętnienia męża stanu w nadelbańskiej metropolii: jego podobizna pojawiła się na fasadzie Laeiszhof, w Friedrichsruh urządzono z kolei jego mauzoleum.
Dość szybko odkryto także groteskowy potencjał figury ogromnego starca wspartego na równie monstrualnym mieczu. Nie dziwki zatem, że i współcześnie wpisywano monument w narracje o charakterze karykaturalnym. W 2015 r. umieszczono na ogromnej głowie Bismarcka figurę koziorożca W sensie wizualnym zwierzęcy detal zaburzał domniemaną powagę posągu, czynił zeń rogacza, diabła. Akcja miała dwojaki cel: wyśmianie pruskiej gigantomanii w dobie odradzającego się nacjonalizmu oraz uwrażliwienie na problematykę ekologiczną i „renaturyzację przestrzeni miejskich”. Portowy Hamburg przekształcono w ten sposób w krajobraz górski. Patos figury zaprzeszłego męża stanu przytłumiła także sylweta współczesnego wieżowca Tanzende Türme, znajdującego się nieopodal.
…NAD ODRĄ
Szczecin nie był architektoniczną metropolią, nie miał też szczęścia do gwiazd niemieckiej architektury. Owszem, słynne Gimnazjum Mariackie (1832) oparto na planach „papieża” XIX-wiecznych projektantów Karla Friedricha Schinkela, Teatr Miejski (1849) projektował syn Carla Gottharda Langhansa, budowniczego słynnej berlińskiej Bramy Brandenburskiej, a szczeciński Konzerthaus (1884) zbudował Franz Schwechten, ojciec niemieckiego neoromanizmu, nie były to jednak dzieła najwybitniejsze, dodatkowo przetrwało tylko pierwsze z wymienionych. Najciekawiej przedstawiał się wczesny szczeciński modernizm (zmiksowany wciąż jeszcze częściowo ze stylami historycznymi), którego twarzami byli Adolf Thesmacher, Wilhelm Meyer-Schwartau i epizodycznie Max Berg. Wielka przebudowa miasta, włączanie w jego obręb nowych terenów i wiosek, dawały szansę na przemianę XIX-wiecznego portu-twierdzy w nowoczesny ośrodek miejski.
Idea budowy pomnika pruskiego męża stanu pojawiła się już rok po jego śmierci. Dopiero jednak w 1908 r. zarejestrowano Stowarzyszenie Budowy Pomnika Bismarcka Prowincji Pomorskiej. Konkurs na obiekt, mający upamiętniać byłego kanclerza w Szczecinie, przez historię własnego rodu (także przez żonę) silnie związanego z Pomorzem[5], ogłoszono w 1910 r. Komitet Budowy Pomnika, w skład którego weszli m.in. berliński architekt Ludwig Hofmann (budowniczy m.in. Muzeum Marchii) oraz Walther Rathenau, przyszły minister spraw zagranicznych, dyskutował o dwóch lokalizacjach obiektu, bliżej centrum, na Wyspie Grodzkiej (Schlächterwiese), a więc tuż naprzeciw Hakenterasse (dziś słynne Wały Chrobrego) oraz poza centrum, na dzisiejszym Golęcinie, na tzw. Wzgórzach Julo. Wybrano drugą opcję, jakkolwiek malowniczą, chyba jednak nie najtrafniejszą ze względów prestiżowych. Zwycięzcą konkursu okazał się uznany architekt, związany wówczas przede wszystkim z Saksonią, Wilhelm Kreis (1873-1955). Dziś Wieża Bismarcka to obiekt powszechnie znany w mieście, przechodzący za sprawą rewitalizacji swoją drugą młodość. Kreisa uznać zresztą należy za nestora tego rodzaju obiektów albowiem na terenie całych Niemiec stanęło ponad 20 wież Bismarcka (Bismarckturm) przez niego zaprojektowanych. Pierwszy szkic bismarckowskiego monumentu autorstwa tego artysty pochodzi z roku 1896, w 1899 r. wykonuje projekt tzw. wieży ogniowej (której cokół stanowić miał rodzaj wielkiego świecznika na pochodnię), pierwszy jego samodzielny pomnik powstaje w 1901 (Bad Ems). Modę na tego rodzaju pomniki-wieże zapoczątkowała zwycięska kampania 1866 r., w której Prusy rozprawiły się z dogasającą potęgą Habsburgów. Wówczas to we wspomnianej na wstępie dolnośląskiej wsi Johnsdorf powstała pierwsza Wieża Bismarcka, dziś opuszczona, nieuczęszczana (nie znamy nawet nazwiska jej projektanta…).
Odsłonięcie szczecińskiej Bismarckturm planowano pierwotnie na rok 1913, w stulecie słynnej lipskiej Bitwy Narodów. Wojna pokrzyżowała jednak plany, kamień węgielny wbudowano, co prawda, jeszcze w 1912 r. podczas uroczystości z udziałem młodszego syna cesarza Wilhelma II, oficjalne otwarcie nastąpiło jednak dopiero w 1921 r., kiedy wilhelmińsko-bismarkowskie Niemcy były już przeszłością. Kreis zdecydował się na dwukondygnacyjną rotundę, obiekt w typie tzw. hali pamięci, przypominający wcześniejsze jego projekty dla Bingen, Radebul-Lößnitz, szczególnie zaś obiekty w Jenie i Kelheim. Szczeciński pomnik halowy ma zdecydowanie eklektyczny charakter, nawiązuje zarówno do świątyń barokowych, mauzoleum zachodniorzymskiego cesarza Teodoryka Wielkiego w Rawennie, jak i słynnego rzymskiego Panteonu. Jednym z najbardziej charakterystycznych cech obiektu jest prowadzący do wnętrza westybul z pięcioma parami doryckich kolumn. W hali stanąć miał pomnik Bismarcka, do wykonania którego przymierzano nawet Hugo Lederera, autora monumentalnego posągu w Hamburgu. W ramach cięcia kosztów zrezygnowano z kompletnej figury i zdecydowano się jedynie na popiersie (hermę), zamówione u Hermanna Hosaeusa. Wspomnijmy, że pod belkowaniem rotundy znajdował się niewidoczny aktualnie napis: Z żelazną siłą zmiażdżymy każdego wroga, który przeciwstawia się powstaniu narodu niemieckiego, jego wspaniałości i potędze, będący cytatem z jednej z wojennych mów Bismarcka, od której wziął się jego przydomek – Żelazny Kanclerz.
…GDYBY JEDNAK SCHAROUN…
W trakcie zbierania materiałów do szkiców o II generacji niemieckich ekspresjonistów natrafiłem na absolutny badawczy smaczek. Archiwum Berlińskiej Akademii Sztuk przy Pariser Platz przechowuje 6 rysunków-projektów dotyczących wspomnianego powyżej konkursu szczecińskiego. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie nazwisko ich autora i jedna istotna okoliczność biograficzna. Szkice wykonał bowiem Hans Scharoun (1893-1972), jeden z największych wizjonerów XX-wiecznej architektury niemieckiej. Ceniony w kręgach Werkbundu, brał udział w głośnych przedwojennych projektach nowoczesnego budownictwa mieszkaniowego, takich jak stuttgarckie osiedle Weißenhof (1927), czy berliński Siemenstadt (1928-1931), jego gwiazda rozbłysła jednak na dobre po II wojnie światowej. Należał do wąskiego grona niemieckich inżynierów, o przedwojennych, modernistycznych korzeniach, którzy przesądzili o urbanistyczno-architektonicznym kształcie Berlina Zachodniego. Zdecydowanie najbardziej znanym jego dziełem jest gmach siedziby Filharmoników Berlińskich (1963), do dziś pozostających jedną z najlepszych orkiestr na świecie.
Obiekt ulokowany na Kulturtorum na Tiergartenviertel trąci być może myszką, zwłaszcza na tle ultranowoczesnej zabudowy nieodległego Placu Poczdamskiego, kiedy go jednak otwierano jego niecodzienna, charakterystyczna bryła i kolor (dyskusyjny, nie dla wszystkich estetyczny) czyniły zeń symbol nowoczesności. Styl gmachu określono mianem neoekspresjonizmu, głównie dla podkreślenia pionierskiego charakteru wczesnego, przedwojennego modernizmu oraz kontynuacji wizji pierwszych niemieckich awangardystów[6]. W 1978 r. naprzeciw Kulturforum otwarto inny obiekt, do którego wstępny szkic przygotował Scharoun – Bibliotekę Miejską.
Szkice szczecińskiego pomnika pochodzą z lutego 1911 r. Scharoun wykonał je w Bremenhaven (sam pochodził z nieodległej Bremy). Nie wiemy, czy kiedykolwiek zawitał do Szczecina. Już w niedalekiej przyszłości takie szkicowane, nierzadko koloryzowane i publikowane architektoniczne fantazje (autentyczne określenie autora) staną się znakiem rozpoznawczym Scharouna. W latach 1911-1949 wykonał setki tego rodzaju rysunkowych impresji, niebędących (poza kilkoma wyjątkami) projektami konkretnych obiektów architektonicznych, istniejących lub mających powstać. Scharoun fantazjował m.in. o przebudowie pięknego, choć nieco zapomnianego Prenzlau, rysunki ukazywały roziskrzone imaginarium architektonicznego geniusza. Ze szczególną lubością wyobrażał budynki teatralne, i czynił to właściwie przez całe życie, bo pierwszy swój realny teatr zaprojektuje dopiero tuż przed śmiercią. Parę rysunków Scharouna szczecińskie Muzeum Narodowe pokazało na głośnej wystawie na 100-lecie swojego istnienia (2013)[7].
Odręczny dopisek autora na szkicach szczecińskiego pomnika wskazuje, że odnoszą się do jakiejś wcześniejszej idei, datowanej przezeń na 31 maja 1910 r. Być może zatem Scharoun jeszcze przed ogłoszeniem konkursu pracował na projektem pomnika, najpewniej zainspirowany jednym z wielu obiektów, poświęconych Bismarckowi. W 1911 r. wcześniejsze idee przeobrazić się mogły w serię projektów konkretnego miejsca. Fantazje Scharouna na temat szczecińskiego pomnika stanowią warianty tego samego rozwiązania, w którym na monumentalnym cokole stanąć miała figura mężczyzny, najprawdopodobniej rycerza. Niewykluczone, że miała przedstawiać samego kanclerza, taki rodzaj wyobrażenia (jako wódz-wojownik właśnie) nie był przecież rzadkością, choćby na omawianym monumencie hamburskim. W przypadku projektu „szczecińskiego” mamy zatem do czynienia z wyobrażeniem konwencjonalnym, uderza jednak smukłość figury („żelazność” kanclerza utożsamiano raczej ze swego rodzaju masywnością) oraz aranżacja otoczenia. Właśnie cokół i nieregularne, różnorozmiarowe bloki wokół, widoczne zwłaszcza na najwcześniejszym szkicu, a przypominające futurystyczną wieżę, zdawały się zapowiadać późniejszą, awangardową twórczość Scharouna. Ponieważ jest to szkic, nie zaś precyzyjny projekt realizacyjny, brakuje jakiejkolwiek specyfikacji technicznej, nie można zatem przesądzać o rozmiarach dzieła. Trudno jednak wyobrazić sobie, by tak rozbudowana forma mogła stanąć na Wzgórzach Julo.
Na szkicach Scharouna kilkukrotnie pojawia się w tytule projektu napis „Wag’s Knab”, znaczący tyle co „Odwagi, chłopcze” (bez wykrzyknika). Mało prawdopodobne, by było to konkursowe godło, oznaczające samego autora, choć słowa mogły mieć charakter autotematyczny (jakby zachęcał samego siebie…). W pierwszym odruchu myślimy także, że dopisek odnosi się do ustawionej na cokole figury, co z kolei wskazywać by mogło, że nie jest nią sam Kanclerz, ale jakiś anonimowy, abstrakcyjny niemiecki żołnierz, Ktoś, kto czeka na komendę wielkiego wodza narodu. „Odwagi, chłopcze” może także oznaczać rodzaj zachęty dla niemieckiej młodzieży (męskiej), choć trudno uwierzyć, by Scharoun, zafascynowany drezdeńskimi ekspresjonistami i programowo antyestablishementową awangardą, skłaniał się ku tego rodzaju płomiennym, patriotycznym zawołaniom. Z drugiej strony warto przypomnieć, że przed I wojną światową nawet niejako programowo pacyfistyczne środowiska popadały w rodzaj prowojennej gorączki, co skitowano nawet mianem „niemieckiego Święta wiosny”[8] (do wojska na ochotnika zgłosił się m.in. Ernst Toller, Ernst Ludwig Kirchner, czy pochodzący ze Szczecina pisarz Alfred Döblin). Co więcej, Scharoun dopisał także na odwrocie jednego z projektów znamienną strofę:
Obyśmy [słowo przekreślone: JMP] z wielu płomieni, które teraz wznoszą się ku szerokiemu rozgwieżdżonemu niebu na Twoją cześć, pewnego dnia, jeśli będzie trzeba powstanie / nowy Bismarck niczym feniks z popiołów.
Istotne jest przekreślone słowo, najpewniej czasownik… Być może jest to projekt inskrypcji, którą autor chciał uwieńczyć pomnik. Figura rycerza miała być zatem albo samym kanclerzem albo Nowym Bismarckiem, na jakiego czekali Niemcy w przededniu wojny światowej, rozbudzonej mętnymi snami o potędze.
I teraz jedna z najbardziej zaskakujących informacji. Zestawienie dat pozwala na uznanie, że gdy Scharoun szkicował projekt szczecińskiego pomnika, miał niespełna 18 lat, kończył dopiero gimnazjum, podczas gdy zwycięzca konkursu Wilhelm Kreis, o 20 lat starszy, był już profesorem Drezdeńskiej Szkoły Sztuk Użytkowych. To, że Scharoun, przyszły adept architektury, pracował nad projektem w tak młodym wieku, wskazywać może nie tylko na nieprzeciętny talent i ambicje, ukazuje także rozgłos, jaki towarzyszyć musiał szczecińskiemu wydarzeniu. Dodatkowo, przygotowanie aplikacji konkursowej wiązać się musiało nieuchronnie z choćby pobieżnym rekonesansem miejsca, dla którego obiekt miał powstać. To najpewniej skutkowało koniecznością zapoznania się z jego historią, kulturą, zabudową, czyli sięgnięcie po fachową literaturę, albumy, pocztówki itp. Wszystko to wpływało na rozpowszechnianie się pomorskich motywów, lokalnej sztuki i popularyzację stolicy prowincji w skali całego Cesarstwa. Organizatorzy szczecińskiego konkursu zadbali o pierwszorzędny skład Komisji Oceniającej, co także obrazowało rangę przedsięwzięcia. Poza Meyer-Schwartauem jurorami zostali Paul Wallot (tenże sam oceniał projekty pomnika hamburskiego), Martin Dülfer, słynący z projektu Pomnika Zwycięstwa i Pokoju w Endenkoben, budowniczy kilkunastu teatrów (m.in. w Lubece, Meran, Sofii, Dortmundzie) i wreszcie baron Friedrich von Thiersch, autor monachijskiego Pałacu Sprawiedliwości i frankfurckiej Festhalle. Obecność w Komisji Wallota wywoływała pewne wątpliwości co do obiektywizmu ogłoszonego werdyktu. Kreis był bowiem jego asystentem na drezdeńskiej uczelni. Konkursowe projekty miały być, co prawda, bezimienne i opatrzone jedynie godłem-pseudonimem, jednak badacze powątpiewali w anonimowość prac Kreisa, tymbardziej, że jego styl – choćby poprzez pryzmat poprzednich konkursów tego rodzaju i wielu rzeczywistych realizacji – był jednak rozpoznawalny.
Uzdolniony uczeń nie mógł oczywiście wygrać konkursu, ten przeznaczony był wszakże dla zawodowych architektów, gdyby jednak Scharoun był parę lat starszy, przedstawiłby być może nieco dojrzalszy projekt, i okazał się zwycięzcą, wówczas mielibyśmy w Szczecinie najprawdopodobniej jedyny na świecie pomnik tego artysty. Byłby to także jedyny obiekt jego autorstwa w regionie. Gdyby jeszcze bardziej rozluźnić cugle wyobraźni i pomyśleć, co było, gdyby dzieło Scharouna stanęło w alternatywnej lokalizacji, tj. na Wyspie Grodzkiej, i miast plaży z muzyką elektroniczną (albo też obok niej)… Ach… Czy figuratywne wyobrażenie Żelaznego Kanclerza mogłoby przetrwać w powojennym Szczecinie, to już kwestia osobna. W końcu tylko fantazjujemy… Jeśli w tym krótkim eseju pobrzmiewa niejaki żal, że to jednak nie Scharoun zaprojektował szczeciński pomnik, to jest to tylko częściowo prawda. Kreis, szczególnie z późniejszego okresu, jawi się bowiem jako projektant równie interesujący, modernistyczny, choć zdecydowanie mniej awangardowy. Projektuje dla wielkich wystaw: w Lipsku (1913), gdzie stanie jego rotundowa Betonhalle oraz Werkbundu w Kolonii (1914), na której pokaże pawilon Teehaus, obok słynnego Glashausu Bruno Tauta, czy dzieł luminarzy wiedeńskiej secesji. Kreis buduje mosty (słynny drezdeński Augustusbrücke), dworce (Miśnia), domy towarowe (Kolonia, Chemnitz, Karlsruhe), projektuje efektowne grobowce. Tak jak wizytówką Scharouna pozostaje siedziba Filharmoników Berlińskich, tak Kreisa kojarzymy przede wszystkim z monumentalnym, ale gustownym gmachem Muzeum Higieny w Dreźnie (1930), uważanym za saską perełkę modernizmu. Niestety architekt zdecydował się na współpracę z nazistami, w stylu III Rzeszy pozostaje jego Luftgaukommando, również znajdujące się w stolicy Saksonii. Po 1935 r. jego sztuka zostanie jednak uznana za „zdegenerowaną”, artysta prawie nie dostaje nowych kontraktów…
Nie wiemy, czy Scharoun w ogóle przesłał swoje niezwykłe szkice szczecińskiego pomnika na konkurs. Czy jednak, w ramach dozwolonego (i poszerzającego horyzonty) fantazjowania, jesteśmy w stanie wyczarować przed swoimi oczami figuratywny pomnik Bismarcka naprzeciw szczecińskich Wałów Chrobrego… i porównać go z istniejącym kontrowersyjnym monumentem hamburskim, od którego zacząłem tę opowieść…
[1] Postaci z żelaza pojawiają się nawet w ówczesnych baśniach, choćby Eisenhans (Żelazny Jan) braci Grimm, w takim zmitologizowanym znaczeniu Bismarck sam jest z żelaza i żelazo hartuje, wszak to sam Bóg, który „sprawił, że rośnie żelazo, nie chce niewolników” – jak śpiewno w słynnej Vaterlandslied (1812) – i dlatego „dał miecz, włócznię i szablę” albowiem „Ten, kto rzeźbi w żelazie jest jego posłańcem: «O Niemcy, święta ojczyzno! O niemiecka miłość i prawda!»” (Deutsche Lieder für Jung und Alt, oprac. L. Feurzeig, Middleton 2002, s. 79-90)
[2] Rafał Makała, Nowoczesna praarchitektura. Architektoniczne pomniki narodowe w wilhelmińskich Niemczech (1888-1918), Szczecin 2015, s. 237
[3] tamże
[4] Pojawia się nawet w głośnej dokumentalnej biografii Kroniki Hitlera (2018) w I odcinku, poświęconym jego dzieciństwu i młodości
[5] por. J. M. Pawłowski, Jak Montmorency’owie w Paryżu. «Desant» pomorskich rodów na Berlin, Przegląd Bałtycki(8.03.2024), https://przegladbaltycki.pl/22315,jak-montmorencyowie-w-paryzu-desant-pomorskich-rodow-na-berlin.html; por. tegoż Producenci i konsumenci…melancholii, Kurier szczeciński(27.02.2022), https://24kurier.pl/ekurier/producenci-i-konsumenci-melancholii-romantycy-czyli-ukryte-koneksje/
[6] Expressionismus. Die zweite Generation 1915 – 1925. Der Katalog erschien anlässlich der Ausstellung «Expressionismus, die Zweite Generation 1915 – 1925» im Kunstmuseum Düsseldorf, BRD, vom 20. Mai bis 9. Juli 1989 und in der Staatlichen Galerie Moritzburg Halle, DDR, vom 8. August bis 30. September 1989, oprac. S. Baron, München 1989, s. 14, 143, 182.
[7] 1913. Święto wiosny. Katalog wystawy jubileuszowej w stulecie otwarcia Gmachu Głównego Muzeum Narodowego w Szczecinie / 1913. Frühlingsweihe. Katalog der Ausstellung zum hundertjährigen Eröffnungsjubiläum des Hauptgebäudes des Nationalmuseums Stettin, red. Sz. P. Kubiak, D. Kacprzak, Szczecin 2013, s. 214 i n. 328.
[8] Ch. Ingrao, Wierzyć i niszczyć. Intelektualiści w machinie wojennej SS, tłum. M. Kamińska-Maurugeon, Wołowiec 2013, s. 25.