… Narody starożytne rozpoczynały nowy rok na wiosnę, w marcu, chrześcijanie zaś poczęli liczyć go od Bożego Narodzenia, a Kościół po stanowił święcić oktawę narodzin Chrystusa, to jest 1-szy stycznia, w którym nadano Mu imię Jezus. Wszystkie ludy obchodzą dzień ten wesoło i uroczyście. Ostatni wieczór starego roku, północ i narodziny roku nowego mają w sobie coś dziwnie uroczystego i tajemniczego. Nadchodzi chwila, w której rok stary kona i ukazuje się nowy. Czas, jako pojęcie obstrakcyjne, przybiera tu niejako postać zmysłową, Rok nowy — jakim będzie? jest tajemnicą i zagadką. A więc rzecz prosta, dla tych, co go dożyli, jest to pora życzeń, powinszowań i wróżb. Podług starego zwyczaju proboszcz w kościele po kazaniu winszuje parafianom Nowego Roku, a po nabożeństwie na plebanii przyjmuje sam życzenia od wszystkich i udaje się do kolatora, gdzie znowu winszowano sobie wzajemnie.
Ojcowie nasi dbali o życzenia noworoczne jak o ważną żywota sprawę, bo płynęły one z prostego, szczerego serca i z sąsiedzkiego afektu. Wiedzieli wszyscy, czego komu życzyć należy, a rozum, dowcip, grzeczność, cześć, wdzięczność, serce i zażyła przyjaźń, siliły się na wysłowienie życzeń. Dawni Polacy witali się w Nowy Rok słowami: »Bóg cię stykaj«, co oznaczało polecenie opiece Wszechmocnego. Rolnicy obsypywali się owsem na znak pożądanej obfitości zboża, a ci którzy obchodzili domy innych z powinszowaniem, nosili owies w rękawicy i na wszystkie rogi stołu sypali po szczypcie, aby tak całe stoły założone były chlebem w nowym roku. Dzień ten powinien zawsze zastać bochen chleba na stole domowym w świetlicy jako znak obfitości daru bożego, który przez rok cały nie powinien schodzić z jego stołu, ale zawsze przysłonięty obrusem służyć na powitanie gościa i ubogiego.
Uczony Herburt pisze za czasów Zygmunta Augusta o Nowym Roku: »Biegają dziatki po nowym lesie i przyjaciele dają sobie nowe lato, a zwłaszcza panowie sługom, bogaci ubogim, winszując sobie na Nowy Rok wszego dobra«. Królowie dawali dworzanom swoim »na kolędę« nieraz kosztowne podarunki, gdy ci winszowali im »nowego lata«.
W rachunkach króla Zygmunta I przechował się rejestr wydatków »na kolędy*. I tak: panom wikaryuszom dano złotych 10, tatarom winszującym złotych 30, żakom grającym niemiecką komedyę grzywnę 1 i groszy 24.
Zygmunt August na Nowy Rok rozdawał hojną kolędę swoim dworzanom i służbie. Z okoliczności tej znaną jest powiastka o słynnym z dowcipu Stańczyku, trefnisiu nadwornym, który był ulubionym przez kr. Zygmunta I, a po jego zgonie pozostał na dworze syna jego Zygmunta Augusta. Młody król obrażony jakimś starego błazna żartem, nie dał mu żadnej na Nowy Rok kolędy. Gdy przybyli senatorowie z powinszowaniem do monarchy, Stańczyk chodził smutny i głośno wzdychał, a zapytany o powód niezwykłej troski, odpowiedział z cicha, ale tak, że król usłyszał: »Dla mnie rok nie nowy, bo suknie mam stare«. Dobry dla wszystkich król uśmiechnął się i kazał dać Stańczykowi nowy kontusz, żupan, pas i buty.
Dawni magnaci bywali hojni stosownie do zasług swoich dworzan i krewnych, rozdając im »na kolędę* nieraz wioski a zwykle konie, rzędy, puhary, drogie pasy, bobrowe kołpaki, delie podbite sobolami, rysiami, szable i t. d. Szlachta dawała »kolędy«, na jakie było ją stać. Franciszek Zabłocki, w jednej ze swoich komedyi opisując obchód kolęd za czasów Stanisława Augusta, powiada: »Mamy tyle czeladzi, każdy chce kolędy, Trzeba wszystkim coś wetknąć, taki zwyczaj wszędy, Rok też na to czekali, raz w Gody ta łaska«.
Dzieci i żakowie szkolni prawili rodzicom, dobroczyńcom i przełożonym powinszowania prozą lub wierszami, po polsku lub po łacinie. Gdy dawniej prawie wszystkie szkoły w kraju znajdowały się w klasztorach, bywało wielu ubogich chłopców ze wsi i miasteczek oddawanych tam na naukę, których zakonnicy uczyli bezpłatnie i dawali im mieszkanie, a poczciwi ludzie żywili biedaków. Wyrobił się więc taki zwyczaj, że ci uczniowie, czyli jak ich nazywano żaki, mieli własne garnuszki i przychodzili z nimi po obiad, lub wieczerzę do mieszkańców miasta. Na Nowy Rok zaś, zebrawszy się w gromadki, obchodzili wszystkie domy, winszowali nowego lata i starali się zaśpiewać coś takiego, żeby pobudzić do wesołości i hojności zarazem. Oto jedna z tych starych a wesołych pieśni żaków kolędujących:
Mości gospodarzu, domowy szafarzu,
Nie bądź tak ospały, kaź nam dać gorzały
Dobrej z alembika i do niej piernika,
Hej kolęda, kolęda!
Chleba pytlowego i masła do niego,
Kaź stoły nakrywać i talerze zmywać,
Kaź dać obiad hojny, boś Pan Boga-bojny,
Hej kolęda, kolęda!
Kaczka do rosołu, sztuka mięsa z wołu,
Z gęsi przysmażanie, zjemy to mospanie,
I udzik zajęczy, i do niego więcej,
Hej kolęda, kolęda!
Indyk do podlewy, panie miłościwy,
I to czarne prosię, pomieści i to się,
Każ upiec pieczonki, weźmiem do kieszonki,
Hej kolęda, kolęda!
Mości gospodarzu, domowy szafarzu,
Każ dać gąsior wina, bo w brzuchu ruina,
Nie długo się bawcie i drugi postawcie,
Hej kolęda, kolęda!
Dla większej ochoty, daj czerwony złoty,
Albo talar bity, będziesz znakomity,
Daj i żupan stary, byle jeszcze cały,
Hej kolęda, kolęda!
Mości gospodarzu, domowy szafarzu,
Każ spichrze otworzyć i miechy nasporzyć,
Żyta ze trzy wory i woły z obory,
Hej kolęda, kolęda!
Na piwo jęczmienia, koni do ciągnienia,
Jagły jeźli macie, to nam korzec dajcie,
Tatarki na kasze, kocham przyjaźń waszę,
Hej kolęda, kolęda!
Grochu choć z pół woru z tutejszego dworu,
Na mąkę pszenicy, zjemy społem wszyscy,
Owsa ze trzy miary dla większej ofiary,
tlej kolęda, kolęda!
Mościa gospodyni, domowa mistrzyni,
Okaż swoją łaskę, każ dać masła faskę,
Jeżeliś nie sknera, daj i kopę sera,
Hej kolęda, kolęda!
Mościa gospodyni, domowa mistrzyni,
Bacz, w jakim to czasie i daj dwie kiełbasie,
Które kiedy zjemy, to podziękujemy,
Hej kolęda, kolęda!
…”