Święta Wielkanocne są jednym z najważniejszych świąt chrześcijańskich. I choć wiele z ludowych tradycji wielkanocnych chrześcijańskiej Europy zostało w średniowieczu zaczerpniętych z obrzędów pogańskich, samo chrześcijaństwo od XI do XVII w. przeszło wiele mniejszych kryzysów i rozłamów skutkujących różnicami w celebrowaniu świąt, a na przestrzeni 2000 lat wielokrotnie dochodziło do zmian kulturowych i społecznych, to dawniej i dziś zmartwychwstanie Chrystusa upamiętniane jest przez chrześcijan podobnie. Historia Gdańska na przestrzeni ostatniego tysiąclecia jest doskonałą ilustracją adaptacji, różnorodności i ciągłości.
Od czasu soboru nicejskiego (325 r.) Wielkanoc jest świętem ruchomym. Skomplikowany system wyznaczania jego czasu jest odwołaniem do wydarzeń opisanych w Nowym Testamencie, które miały miejsce podczas hebrajskiego święta Paschy i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Rozpoczynała je pierwsza, wiosenna pełnia księżyca, która ma miejsce pomiędzy 22 marca a 25 kwietnia. Skomplikowanemu sposobowi wyznaczania świąt, towarzyszyły bogate formy upamiętniania ofiary i zmartwychwstania Syna Bożego.
Nie tylko gałązki brzozowe
Wiele pogańskich kultur, w tym na Pomorzu, równonoc i obserwowane od jej rozpoczęcia budzenie się natury do życia celebrowała mniej więcej w tym samym czasie. Obecność jajka, w ślad za nim pisanek, to właśnie odwołanie do ponownego odradzania się świata. Kaszubska Wielkanoc, czyli Jastrë, zawiera wiele elementów starych obyczajów, np. w wielkanocny poranek chodzi się o świcie nad rzekę, aby symbolicznie zmyć z siebie grzechy, choroby i rzucone uroki. Tradycja symbolicznego bicia rózgami wierzbiny na to najpewniej także zwyczaj słowiański, który przetrwał jedynie na Kaszubach.
Znano go, także w średniowiecznym i nowożytnym Gdańsku. Jeszcze przedwojenni gdańszczanie wspominali, że zawsze na tydzień przed świętami wielkanocnymi na targu pojawiały się palmy, złożone z kwiatów i gałązek brzozowych i wierzbowych.
Średniowieczny i nowożytny Gdańsk, jak cała ówczesna Europa, znał także wywodzące się z XIII-wiecznych Włoch wielkanocne procesje biczowników, które miały miejsce w Wielki Piątek. Oddolnym inicjatywom zgromadzeń przeciwstawiali się nawet w średniowieczu sami księża. U jednych budziły odrazę, u drugich uznanie i współczucie. W Europie ten zwyczaj jest już szerzej niepraktykowany.
„Nie pamiętam, żebym gdziekolwiek indziej tak pobożnie podobną noc przepędził”
Tymi słowami zakończył swoją relację Charles Ogier – sekretarz posła francuskiego, który pozostawił wspomnienia z wizyty w Gdańsku w 1636 r. Opisywał on uczestnictwo w ciemnej jutrzni, drodze krzyżowej w kościele Jezuitów na Starych Szkotach, a także procesję biczowników przy kościele św. Mikołaja w Gdańsku i towarzyszące jej śmiechy protestantów. Heretykom, czyli protestantom właśnie, Ogier wypomniał, że woleli jednodniowy post i uczestnictwo we mszy tylko w ten konkretny dzień. Odnotował jednak to co łączyło obie konfesje – wspólne gromadzenie się na procesji o północy w Wielką Sobotę i przeżywanie rezurekcji przy huczących bębnach, trąbach i muzyce organowej przy świetle ogni.
Na nieszczęście dla nas, o nabożeństwach niedzieli i poniedziałku, sekretarz nie pozostawił obszernej relacji. Najpewniej przebiegały tak jak wszędzie i skupiały się na uczestnictwie we mszach oraz spożywaniu pokarmu przy suto zastawionym stole. To co się na nim znalazło niewiele odbiegało od potraw znanych dzisiaj. Po 40-dniowym poście na stołach katolików królowały jajka i wędliny. Różnica między stołami katolików i protestantów tkwiła w drobnym, ale ważnym szczególe.Ci pierwsi nie święcili potraw, a katolicy – tak. Do XVIII w. święcenie potraw odbywało się wyłącznie podczas wizyty księży w domach. Dopiero od XIX w. upowszechnił się zwyczaj święcenia pokarmu w kościołach.
Gdańskie zwyczaje związane ze świętami wielkanocnymi miały także swoje koloryty. Od wielu wieków na stołach umieszczamy „agnuska” – baranka wykonanego z masła, albo słodkiego ciasta. A inne kulinarne osobliwości? Dawniej, w XVI-XVII w. na stołach gościł także świński pyszczek z farszem i… jajkiem w pyszczku. Gdańskie dzieci znały także jeden miły zwyczaj. W ogrodach znajdowały czekoladowe jajczka i zajączki ukryte przez rodziców. Dziś to zajączek zostawia, choć nie wszędzie, prezenty najmłodszym.
Gdańsk – Kresy na styku kultur
Koniec drugiej wojny światowej i pierwsze dwie dekady PRL’u, a wraz z nią wymiana etniczna mieszkańców Gdańska z Niemców, na Polaków – mieszkańców Kresów: Wilna i Lwowa, zmodyfikowały niektóre zwyczaje. To właśnie z Wilna przyszedł też nowy obyczaj znany na Kurpiach – kolorowe, suche palmy, które w tradycji uzupełniają stosowane od niepamiętnych wieków na Pomorzu bazie.
I choć przez ostatnie 1000-lecie w gdańskiej Wielkanocy, którą wiele z mieszkających tu kultur i wyznań uznawało za jeden z najważniejszych okresów w roku, zmieniło się wiele drobnych elementów związanych z jej upamiętnianiem, to w istocie… niewiele uległo zmianie. Dziś, tak jak dawniej, wracamy myślami do wydarzeń sprzed 2000 lat i zastanawiamy się nad misterium zmartwychwstania Jezusa Chrystusa.
W imieniu Dyrekcji Muzeum Gdańska oraz pracowników życzymy Tobie, Drogi Czytelniku, refleksji nad przeszłością, która jest jednym z fundamentów naszej europejskiej cywilizacji i radosnego przeżycia Wielkanocy.
Tekst pierwotnie opublikowany w 2020 roku.
dr Andrzej Gierszewski
Muzeum Gdańska