Książka kucharska autorstwa Aliny Gniewkowskiej, wydana w Kijowie w 1917 roku, nakładem Leona Idzikowskiego.
W książce na początku można przeczytać:
„KILKA UWAG WSTĘPNYCH.
Jak zaznaczyłam w przedmowie, „Domowa Kuchnia”, posiadając znaczenie przejściowe, obejmuje przeważnie potrawy, które w dzisiejszych czasach jako tako wykombinować można.
Czy to zupy, czy dania mięsne podane są w najprostszych formach, z uwzględnieniem minimum przypraw, potrzebnych do nadania potrawie właściwego smaku.
Obecnie w gospodarstwie nic zmarnować nie wolno, więc rosoły i zupy mięsne muszą być gotowane tylko na kościach i odpadkach mięsnych. Kości, gdy są zbyt duże, należy przepiłowywać, co pomaga do lepszego wygotowania, a potem je składać na materjał opałowy. To samo czynić z obierzynami i innymi odpadkami, które po wysuszeniu, zastąpią niejedno polano drzewa.
Doprawianie rosołów, zup i sosów musi odbywać się kosztem większej ilości włoszczyzny lub jarzyn, przedtem podduszonych na smalcu, gdyż tłuszcz ten, lekko strawny, zdrowiu nic nie szkodzi a smaku przysparza, kilka zaś strączków grochu, latem wysuszonych i wrzuconych do rosołu, nadaje mu wygląd mocnego buljonu. Co się tyczy masła, będącego dawniej gwarancją dobrej i zdrowej kuchni, to dziś, ze względu, że dobrego niefałszowanego masła nigdzie nie dostanie, polecam wszędzie zastępować je, gdzie tylko można, sadłem wieprzowem.
Przed wojną kuchnię prowadziłam wyłącznie na maśle, z wyjątkiem niektórych potraw, wymagających smalcu dla zrumienienia, od czasu zaś ryczałtowego fałszowania tego niezbędnego tłuszczu, używam do kuchni przeważnie smalcu, nawet przy potrawach dla dzieci i zawsze… z dobrym skutkiem.
Uważam, że każdy produkt, gdy chodzi o zdrowie, bez względu na cenę, jest dopóty dostępny, dopóki, choć za drogie pieniądze, otrzymujemy rzecz świeżą i zdrową, i zawsze z żalem patrzę na ludzi zasugestjonowanych tylko nazwą masła, a spożywających marchew z łojem lub oleje roślinne w tej dobrej wierze, że ratują żołądek od rujnacji smalcem.
Radzę przeto każdej gospodyni kupować sadło wieprzowe (tak zwany „zdor”), przepuszczać przez maszynkę do siekania, skropić wodą i stopić na czysty bezwonny smalec, który odda nieocenione usługi, choć może zburzyć uświęconą tradycję „domowych obiadów”. Wszystkie mięsne dania, jak polędwica, pieczeń, i t. p. wymagają przy duszeniu obfitego zlewania przegotowanym rosołem z jarzyn, gdyż mięso przeznaczane na ubój, a pochodzące z „opasów”, karmionych wiórkami i łykiem, nie posiada wcale naturalnego soku i jest przeważnie jałowe i żylaste.
O śpiżarni w dzisiejszych czasach wspominać nie warto. Kto może, powinien zaopatrzyć się choć w niewielką ilość ogórków, kapusty kwaszonej i kartofli, jako produktów, mających szerokie zastosowanie i nie tak łatwych do uprzykrzenia. Wielki nacisk należy położyć na utrzymywanie w porządku na czyń i potrzeb kuchennych. Dawniej, gdy garnek lub rondel, choćby emaljowany, kosztował kopiejki — można było lekceważyć pedanterję kuchenną, dziś zaś, średnio zaopatrzona kuchnia przedstawia niemal cały majątek, dobrze jest więc, jeśli pani domu poddaje codziennej rewizji czystość i porządne utrzymanie statków gospodarskich.”